Akcesoria rowerowe

niedziela, 2 października 2016

Cyklo Piła- ostatnia edycja 2016

2 października wybrałem się na ostatnią edycję w 2016 r. Cyklo Piła. Są to zawody szosowe po rundach na pilskim lotnisku. Ściganie jest rozgrywane naprawdę w bardzo wysokim tempie, a prędkości peletonu przekraczają momentami 60 km/h. Średnia dochodzi do 40 km/h. Można zobaczyć rowery jak wprost wyjęte z Pro Touru. Ponadto jest dobra okazja do spotkania się z kolegami kolarzami, porównania swoich możliwości i formy. To nie są zawody dla początkujących, gdyż nawet utrzymanie się na kole w czołówce peletonu jest trudne. W zawodach dzielnie kibicowała mi moja żona Lidka, co dodawało mi dodatkowej motywacji i sił na każdym okrążeniu. Lubię Cyklo Piła, w których udział sprawia mi dużo satysfakcji.

Poniżej krótka fotorelacja:

Zawody Cyklo Piła gromadzą na starcie wielu kolarzy.

Po prawej kolega Wiesław Fidurski.



W zawodach kibicowała mi dzielnie moja żona Lidka.

Na starcie z kolegą Andrzejem Karłowiczem.

sobota, 24 września 2016

Powrót na trasy MTB- Michałki Wieleń MTB 2016

24 września 2016 r. w sobotę wybrałem się do Wielenia na maraton MTB "Michałki". Impreza ta ma już wieloletnią tradycję i jest jedną z najstarszych w Wielkopolsce. Do tych zawodów czuję pewien sentyment, gdyż na trasie w Wieleniu zaczynałem na poważnie moją kolarską przygodę. Poza tym są tam piękne tereny Puszczy Noteckiej. Wybrałem dystans mega 57 km. Start zaplanowany był na godz. 10. Rejestracja w biurze przy stadionie przebiegła bardzo sprawnie, a do tego dostałem pamiątkowy gadżet imprezy. Na zawody przyjechał też Sławek. Spotkałem niezawodnego redaktora Piotra Kurka, któremu udzieliłem krótkiego wywiadu. Zrobiliśmy ze Sławkiem krótką rozgrzewkę na końcowym odcinku. Dodam, że trasa jest oznakowana na stałe i jest mi dobrze znana z poprzednich lat. Ustawiliśmy się w sektorze i czekaliśmy cierpliwie na start. Nie nastawiałem się na spektakularny wynik, gdyż ostatnio jeżdżę więcej na szosie. Postanowiłem, że pojadę dla satysfakcji, ale przy tym pojadę jak najlepiej mogę. W końcu padło hasło startu. Początek jak zwykle nerwowy na pierwszym, asfaltowym odcinku. Tutaj trzeba było zachować dużą ostrożność i czujność. Po chwili, po skręcie w prawo wjechaliśmy do lasu. Ten moment jest kluczowy na początku tego maratonu, gdyż dobre ustawienie się na wąskiej ścieżce, gdzie jedzie się jeden za drugim sprawia, że można odjechać przeciwnikom. Dalsza część trasy jak to w Wieleniu bardzo zróżnicowana i ciekawa. Lasy, zjazdy i podjazdy, miejscami połacie piachu, korzenie itp., czyli dla każdego coś miłego. Tak minęło mi blisko 60 km. Udało mi się nawet współpracować i dawać zmiany z kilkoma kolarzami, dzięki czemu mieliśmy dobrą prędkość niż każdy jechałby samodzielnie. Końcówka trasy, to tradycyjnie przejazd po wertepach przez pole i pętla na stadionie. Słyszałem już głos redaktora Kurka zapowiadającego finisz z grupy. Wjechałem zmęczony, a nogi miałem tak nabite, że wydawało mi się, że są z ołowiu. Sławek dojechał wcześniej. Poszliśmy na zasłużony posiłek, który zapewnił organizator. Następnie poszliśmy na stadion oglądać jak wjeżdża reszta kolarzy i czekaliśmy na losowanie atrakcyjnych nagród, co jest tradycją tej imprezy. Niestety tym razem nic nie wylosowaliśmy, jednakże naprawdę warto było przyjechać do Wielenia, spotkać znajomych kolarzy i poczuć atmosferę prawdziwej, dobrej imprezy MTB.

Moje wyniki:
- dystans: 57 km,
- czas: 2:41:13
- miejsce: 29 w kat. M3, 83 open

Zapis trasy (kliknij, aby powiększyć)

Na stadionie w oczekiwaniu na start.

Na mecie zakurzony ;)

Strona organizatora:
http://www.maraton.wielen.pl/

niedziela, 18 września 2016

Okolice Piesna na rowerach.

18 września 2016 r. postanowiliśmy pojeździć w okolicy miejscowości Piesno (Wlkp., gm. Łobżenica, powiat pilski). To miała być luźna przejażdżka rekreacyjna. Zaczęliśmy w Łobżenicy. Skierowaliśmy się droga asfaltową do miejscowości Rudna, gdzie skręciliśmy w kierunku wsi Skic. Po kilku kilometrach jazdy wśród pól skręciliśmy w lewo w leśne drogi. Wtedy zaczęła się jazda MTB i momentami nie było łatwo, ale lubię takie eskapady. Jeździliśmy rowerami w okolicach Piesna, gdzie naprawdę są ładne i zróżnicowane tereny. Wszystko czego potrzeba do udanej wycieczki, czyli pola, lasy, jeziora i pagórki. Wycieczka zajęła nam ponad 20 km. Wcale nie trzeba pokonywać długiego dystansu, żeby miło spędzić aktywnie czas. Wystarczy wsiąść na rower i pojechać niedaleko swojej okolicy, a z perspektywy siodełka możemy poznać nieznane i ciekawe miejsca do czego zachęcam.
Poniżej krótka fotorelacja.

Zapis trasy.

Jezioro Ostrowite koło Piesna.

MTB wśród lasów...

...i pól.

Lidka dzielnie sobie radziła na swoim trekkingu.

sobota, 10 września 2016

IV Bieg Leśne Dukty w Lipce 2016.

10 września 2016 r. wybrałem się na kolejną edycję Biegu Leśne Dukty w Lipce. Spotkałem tam również znajomych biegaczy ze Złotowa. W ramach wpisowego uczestnicy otrzymywali ładne koszulki biegowe. Imprezę zorganizowano na dystansie 5 km i jak sama nazwa wskazuje były to właśnie leśne dukty. Tempo od początku było mocne. Dawał mi się we znaki brak regularnych treningów biegowych, gdyż jestem przecież kolarzem. Jeszcze ostatnia prosta, zakręt, bieg przez mostek i było widać metę. Zmęczony i zadowolony podzieliłem się wrażeniami z kolegami. Bieg Leśne Dukty w Lipce to dobrze zorganizowana, kameralna impreza biegowa w ładnym otoczeniu. Z pewnością jeszcze tam wrócę.

Mój wynik:
- czas: 00:26:37
- miejsce: 67 open, 23 w kat. M3

Z grupą biegaczy ze Złotowa (ja z nr 13).

Zapis trasy.

Z kolegami biegaczami: z lewej Rafał Nowak, z prawej Janusz Sarnowski.

niedziela, 4 września 2016

XIV Leśny Rajd Rowerowy 2017.

03 września w sobotę wczesnym rankiem przy Nadleśnictwie Złotów stanęliśmy z Lidką do udziału w XIV Leśnym Rajdzie Rowerowym. Wspomnę, że kilka lat wcześniej wziąłem udział w trzech edycjach. Rajd ma charakter rekreacyjny i jest skierowany do wszystkich rowerzystów. XIV edycja miała metę w Szwecji (powiat wałecki). Do Szwecji  wyruszyło sześć  grup rowerzystów. Przemierzali szlaki przygotowane przez poszczególne nadleśnictwa: Złotów, Jastrowie, Okonek, Lipkę, Zdrojową Górę oraz Płytnicę. Nasza złotowska grupa była bardzo liczna. Trzeba było ostrożnie i uważnie jechać w grupie, bo rowerzyści mieli różne umiejętności jazdy w terenie. Ruszyliśmy przez Wielatowo, a w okolicach Górznej miał miejsce pierwszy postój. Organizatorzy zapewniali napoje i pyszne słodkości cukiernicze.  Dalej skierowaliśmy się dawnym nasypem kolejowym przez Osówkę i Piecewo. Dojechaliśmy do Ptuszy, po czym jechaliśmy w kierunku jeziora Krępsko. Dodam, że trasa ta jest mi bardzo dobrze znana z dawnych treningów mtb. Podczas zbliżania się do Szwecji leśne szlaki stawały się coraz bardziej piaszczyste. Niektórzy mieli problemy z ich przejechaniem. Wspierałem Lidkę, która na swoim trekkingu dzielnie pokonywała piaszczyste odcinki i wyprzedzała całe grupy rowerzystów :) . W końcu dojechaliśmy do Szwecji, gdzie zorganizowana była meta i podsumowanie Rajdu. Dojechali także uczestnicy z pozostałych nadleśnictw. Było nas całkiem sporo- razem 652, a grupa złotowska była największa i liczyła 176 osób. Organizatorzy zapewnili nawet parking strzeżony dla rowerów i dla chętnych transport powrotny. Drużyny  nadleśnictw rywalizowały ze sobą w różnych konkurencjach o przechodni puchar, a spośród uczestników rajdu losowano atrakcyjne nagrody, w tym rowery. Za rok gospodarzem rajdu będzie Nadleśnictwo Jastrowie. Po dłuższym odpoczynku w sympatycznej atmosferze przyszedł czas na powrót do domów. Postanowiliśmy z Lidką wracać samodzielnie na rowerach ok. 50 km. Część osób też zdecydowała się na taki wariant. Zmodyfikowałem trochę trasę, aby uniknąć piachu i szybko wrócić do domu. Pojechaliśmy przez Płytnicę i Tarnówkę. Po szybkich, prostych i szerokich leśnych szutrach jechało się jak po autostradzie. Zmęczeni, ale przy tym zadowoleni dotarliśmy szczęśliwie z powrotem. W obie strony pokonaliśmy ponad 90 km. Wszystkich, którzy jeszcze nie uczestniczyli w Leśnym Rajdzie Rowerowym w powiecie złotowskim, zachęcam do udziału w przyszłych edycjach. Z perspektywy siodełka można poznać wiele ciekawych tras rowerowych, którymi nie jeździmy na co dzień, a prowadzących przez piękne tereny.

Uczestnicy grupy złotowskiej na starcie do XIV Leśnego Rajdu Rowerowego.

Na jednym z postojów podczas Rajdu.

Tradycyjnie pamiątkowa fotka z Lidką :)

Na moście na rzece Gwdzie w okolicach Tarnówki.

Zapis trasy Rajdu: Złotów- Szwecja.

sobota, 27 sierpnia 2016

Kaszubska Marszruta- po raz drugi. Chata Kaszubska miejsce przyjazne rowerzystom.

27 sierpnia w sobotę wybraliśmy się z Lidką po raz drugi na Kaszubską Marszrutę. Relację z pierwszego wyjazdu opisałem w poprzednim poście. Zaczęliśmy w Chojnicach, gdzie zostawiliśmy samochód. Ścieżką rowerową przejechaliśmy przez miasto, po czym po kilku kilometrach skręciliśmy w prawo w kierunku miejscowości Krojanty. Warto dodać, że w Krojantach we wrześniu 1939 r. miała miejsce słynna "Szarża Ułanów". Miejsce pola bitwy upamiętnione zostało pomnikiem.Wspomnę, że na naszej wycieczce rowerowej, spotkaliśmy tam miejscowego "ułana", który zapraszał nas na inscenizację historyczną. Pokręciliśmy się jeszcze po okolicy, zwiedzając zabytki i z powrotem wróciliśmy na szlak naszej Marszruty. W Kłodawce skręciliśmy zielonym szlakiem w kierunku Mylofu, gdzie można podziwiać zaporę wodną. Znajduje się tam również duża hodowla ryb. Jechaliśmy utwardzoną, leśną drogą przez Okręglik, Giełdoń i Czarniż. W Kosobudach wjechaliśmy na czerwony szlak i zrobiliśmy sobie tam krótką przerwę. Na polach było już widać, że jest już po żniwach i trwają przygotowania do lokalnych dożynek. Jeszcze kilka kilometrów i dojechaliśmy do Brus, które widoczne były już z daleka z charakterystycznymi dwoma wieżami zabytkowego kościoła. Postanowiliśmy zwiedzić Chatę Kaszubską w Brusach Jaglie. W tym miejscu zaznaczę, że jest to miejsce bardzo przyjazne rowerzystom. Przyjęła nas serdecznie bardzo miła pani, która nas oprowadziła po Chacie Kaszubskiej. Opowiadała o folklorze kaszubskim i wyjaśniała do czego służyły dawne narzędzia i sprzęty. Na zakończenie poczęstowała nas kawą i goframi według lokalnej receptury. Bardzo miło wspominamy to miejsce i polecamy każdemu je odwiedzić. Miejsce, w którym można przekonać się o gościnności Kaszubów. Gdy już nabraliśmy sił, pojechaliśmy zielonym szlakiem w kierunku Chojnic.  Dojechaliśmy do Męcikału, gdzie przejechaliśmy przez ładny most dla kolarzy i pieszych. Wkroczyliśmy na czarny szlak. Po drodze zatrzymaliśmy się przy bunkrze partyzantów z okresu II wojny światowej. Czuliśmy już zmęczenie i przejechane kilometry w nogach. Dały nam się we znaki kaszubskie górki i hopki. Jeszcze ostatnie kilometry i wjechaliśmy do Chojnic. Po ścieżce rowerowym dojechaliśmy do samochodu, który zostawiliśmy przy Starostwie. Z drugiego wyjazdu na Kaszubską Marszrutę wróciliśmy bardzo zadowoleni i pełni wrażeń. Te tereny są szczególnie atrakcyjne dla kolarzy z północnej Wielkopolski (skąd pochodzę) z uwagi na bliskość dojazdu. Polecam wszystkim miłośnikom dwóch kółek, którzy lubią aktywnie spędzać czas i przy okazji poznawać miejscową kulturę i nowe, ciekawe miejsca. Nasza trasa: Chojnice- Brusy- Kosobudy- Męcikał- Chojnice w spokojnym tempie zajęła nam ok. 75 km w czasie ok. 4 godzin.

W Krojantach miejscu historycznej "Szarży Ułanów".

 W mijanych miejscowościach było widać przygotowania do dożynek.

W Kosobudach niedaleko Brus.

Tablice informacyjne Kaszubskiej Marszruty opisują lokalną historię.

Pozowanie z dziadem i babą dożynkową ;) .

W Chacie Kaszubskiej w Brusach Jaglie możemy obejrzeć wiele eksponatów, w tym dla kolarzy :)


Chata Kaszubska to miejsce przyjazne rowerzystom.

Na szlaku Kaszubskiej Marszruty między Brusami, a Chojnicami.


Zapis trasy.

sobota, 13 sierpnia 2016

Kaszubska Marszruta- po raz pierwszy. Charzykowy- Swornegacie.

Kaszuby to miejsce, które lubię odwiedzać już od kilku lat, szczególnie na rowerze. To piękne tereny, do których warto wracać. Duże znaczenie ma też fakt, że ze Złotowa (północna Wielkopolska) jest tam blisko. Namówiłem Lidkę, żebyśmy tam się wybrali. Planując trasę, skupiałem się na tym, aby była ciekawa, dobrze oznakowana, w miarę łatwa do przejechania i nie była typowym mtb. W ten właśnie sposób znalazłem informacje o Kaszubskiej Marszrucie. Stanowi ona blisko 200 km szlaków rowerowych opracowanych przez powiat chojnicki i pobliskie gminy. Dobrze oznakowane trasy przebiegają przez malownicze tereny Borów Tucholskich. Dużą zaletą Kaszubskiej Marszruty jest odsunięcie rowerowych szlaków od dróg używanych przez samochody. Drogi rowerowe, prowadzone są często po leśnych, szutrowych i miejscami asfaltowych ścieżkach. Zyskało na tym bezpieczeństwo rowerzystów/ kolarzy i komfort jazdy. W miejscach postojowych ustawiono wiaty i mapy tras. Swoją przygodę z Marszrutą zaczęliśmy w Charzykowach koło Chojnic, gdzie dojechaliśmy samochodem z rowerami. Po krótkim ogarnięciu się ruszyliśmy szlakiem czerwonym przez Stary Młyn, Funkę i Bachorze. Byliśmy zachwyceni jazdą piękną i wygodną trasą. Wszystko wyglądało tak jak wcześniej opisywałem. Po drodze mijamy wielu rowerzystów, z którymi wymieniamy pozdrowienia. Docieramy do miejscowości Małe Swornegacie, gdzie jezioro Charzykowskie łączy się z Karsińskim. Teraz chwila przerwy na tradycyjne selfie :). W miejscowości Styporc zbaczamy z trasy w prawo i jedziemy zielonym szlakiem Greenway. Jak się okazuje ten fragment trasy wygląda trochę jak mtb, co oznacza, że jest trochę piachu i korzeni. Jakoś dajemy radę. Piękne widoki dużych jezior rekompensują nam trudy jazdy. W ciekawie brzmiącej miejscowości Kokoszka sprawdzamy gps i wynika, że do naszego celu, czyli miejscowości Swornegacie już blisko. Na miejscu robimy sobie przerwę. Widać, że to miejscowość turystyczna. Wszędzie widać oferty wypożyczenia sprzętu wodnego, kwatery agroturystyczne i stoiska gastronomiczne. Dla ciekawości dodam, że w pobliskim sklepie spożywczym, w kolejce do kasy spotykam Roberta Lisowskiego, głównego organizatora Gryf Maratonu MTB, od którego zaczynałem swoje przygody kolarskie. Zamieniamy kilka zdań w sympatycznej atmosferze. Czas już wracać do Charzykowów. Kierujemy się żółtym szlakiem do Chocimskiego Młyna. Stamtąd jadąc ładną i szybką drogą przez las jedziemy przez Kopernicę i Łukomie. W pewnym momencie mam wrażenie, że trochę zboczyliśmy z trasy. Jedziemy na wyczucie i wspieramy się gps-em. Jedziemy wzdłuż jeziora Charzykowy i wiemy, że już jesteśmy blisko. Końcówka trasy to naprzemienne szutrowe podjazdy i zjazdy. Końcówka to jazda szosą i jesteśmy na miejscu. Na zakończenie wybieramy się jeszcze na przejażdżkę po charzykowskiej promenadzie. To bardzo fajne i ładne miejsce nieustępujące tym z np. nadmorskich miejscowości. Zrobiliśmy rowerami ok. 50 km. Do domu wracamy pełni pozytywnych wrażeń z jazdą po Kaszubskiej Marszrucie. Mam lekki niedosyt, bo w Borach Tucholskich jest tyle do zobaczenia, że jeden dzień to za mało. Postanawiamy jeszcze tu wrócić na kolejne, nowe trasy. Wszystkim kolarzom szczerze polecam. Do zobaczenia na dwóch kółkach, na których można zwiedzić aktywnie wiele pięknych miejsc.

Poniżej krótka fotorelacja:







W Charzykowach na promenadzie. Tutaj rozpoczęliśmy i zakończyliśmy naszą trasę.

Zapis trasy.

czwartek, 11 sierpnia 2016

Gródek Krajeński

11 sierpnia, po południu wybraliśmy się z Lidką na luźną przejażdżkę rowerową do Gródka Krajeńskiego. Naszym celem było jezioro Stryjewo i tamtejszy ośrodek wypoczynkowy. Zaczęliśmy w Łobżenicy. Kolejno mijane przez nas miejscowości to: Luchowo, Witrogoszcz i Dźwierszno. Nad jeziorem zrobiliśmy sobie krótką przerwę na tradycyjne zrobienie fotek. Przejechany dystans to ok. 25 km. Czasami, tak blisko jest wiele fajnych miejsc do odwiedzenia rowerem. Wystarczą dobre chęci, żeby usiąść na siodełku. Poniżej krótka fotorelacja.  

Zapis trasy.


W Gródku Krajeńskim można wypożyczyć sprzęt pływający

Pozowanie Lidki :)

sobota, 30 lipca 2016

W bydgoskim Myślęcinku

W ostatni dzień lipca wybraliśmy się z Lidką do Bydgoszczy. Rowery na bagażnik dachowy samochodu i w drogę. 90 km minęło szybko. Naszym celem tym razem był Leśny Park Kultury i Wypoczynku "Myślęcinek". Wspomnę, że mój pierwszy maraton mtb jaki zaliczyłem miał miejsce właśnie w Myślęcinku- w 2005 roku. Postanowiliśmy pojeździć spontanicznie, na wyczucie. Chcieliśmy zobaczyć i przejechać jak najwięcej. Park ma bardzo dobrze rozbudowaną sieć ścieżek rowerowych i pieszych. Stanowi główne miejsce aktywnej rekreacji mieszkańców Bydgoszczy. Fani każdej dyscypliny sportowej mogą ciekawie spędzić tam czas. Jeździliśmy zarówno po asfaltowych szlakach jak i też zbaczaliśmy w teren do lasu. Dla każdego coś miłego. Był także czas na przerwę na lody i zwiedzanie ogrodu botanicznego. Przejechaliśmy rowerami ok. 50 km. To był udany dzień. Poniżej krótka fotorelacja.