Akcesoria rowerowe

niedziela, 29 grudnia 2013

Pożegnanie sezonu 2013 ze złotowskimi Mastersami.

W moich relacjach niejednokrotnie wspominałem, że w soboty i niedzielę odbywam często treningi kolarskie ze złotowskimi Mastersami. Ze wspólnymi treningami różnie bywa, gdyż na "zbiórki" kolarzy stawia się raz mniej, a czasem więcej. Poza tym różne są priorytety tzn. inni chcą w las na mtb, a druga część ma zamiar pościgać się na szosie, gdyż tak właśnie wyglądają treningi, mimo zapewnień, że będzie spokojnie. Tym razem było inaczej. W minioną niedzielę 29 grudnia 2013 r. na zbiórkę przy złotowskim amfiteatrze zjawiła się prawie cała obsada miejscowych kolarzy. To było fajne zdarzenie i warte odnotowania. Zgodnie ustaliliśmy, że pojeździmy szosą. Było dość pochmurno i trochę deszczowo. Ruszyliśmy w kierunku Zalesia. Zrobiliśmy 2 pętle: Węgierce- Krajenka- Złotów. Zrobiliśmy blisko 52 km. Jak zwykle nie zabrakło stałych fragmentów naszych treningów, czyli jazdy wachlarzem, szarpania tempa, ucieczek i szybkich zmian na czele peletonu. Nie zabrakło też ciekawych rozmów na tematy kolarskie i nie tylko ;). To była udana jazda. W ten oto sposób pożegnaliśmy wspólnie kolarski sezon 2013.
Ekipa złotowskich Mastersów na wspólnym treningu. Od lewej: Wiesław Fidurski, Autor bloga (Marek Dereszkiewicz), Andrzej Tomas, Andrzej Karłowicz, Andrzej Durek, Zdzisław Baran i Zbigniew Betscher
...i jeszcze od lewej Bogusław Manikowski. Na zdjęciu brakuje Seweryna Kasprzaka z Jastrowia, który dołączył do nas w Zalesiu
Wspólnie przejechaliśmy trasę Węgierce- Krajenka- Złotów robiąc 2 pętle.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Podsumowanie sezonu 2013- prezentacja.

Poniżej przedstawiam w skrócie moje sportowe podsumowanie sezonu 2013.
Zapraszam do obejrzenia prezentacji.

Kliknij poniżej.





sobota, 21 grudnia 2013

Stłuczone żebra, czyli zawsze zachowaj czujność na rowerze.

W niedzielę 15 grudnia 2013 r. robiąc już "rozjazd" po treningu z mastersami, postanowiłem pojechać złotowską promenadą wokół Jeziora Miejskiego. Jechałem sobie zupełnie wyluzowany, a domu dzieliło mnie ok. 2 km. Dotarłem do mostu od strony amfiteatru. Charakterystyczną cechą tego mostu jest zakręt po środku jego konstrukcji.W momencie skręcania w prawo, tak nagle w mgnieniu sekundy zarzuciło mi przód roweru, że nie zdążyłem nawet pomyśleć i zareagować. Uderzyłem z impetem prawą stroną żeber ciała  w podłoże z drewnianych mokrych desek. Ślizgiem wpadłem w barierkę. Dobrze, że miałem kask na głowie, bo był na nim ślad "szlifu". Dosłownie zatkało mnie, brakowało mi tchu, dusiłem się i tylko charczałem. Przechodzący obok mnie młody przechodzień szybko zareagował, za co dziękuję i zaoferował mi pomoc. Po ok. 2 minutach, gdy wstałem, pozbierałem się i mogłem się w miarę poruszać  powiedziałem, że dam radę. Najgorsze dopiero miało nadejść. Nieprzespana noc z powodu niemiłosiernego, ekstremalnego bólu żeber (kto miał ten wie o czym piszę). Musiałem brać "garściami" silne medykamenty przeciwbólowe, żeby jakoś funkcjonować. Na drugi dzień było jeszcze gorzej. W południe w pracy, gdy leki przestały działać strasznie źle się poczułem, dusiło mnie i najprostsza czynność stanowiła problem. Zalecono mi szybko udanie się na pogotowie do szpitala. Tam po badaniach usg nie wykryto uszkodzeń. Zrobiłem też zdjęcie rtg, które na szczęście nie wykazało złamań. Od lekarza otrzymałem receptę na odpowiednie leki. Szkoda mi było, że muszę przerwać i zmodyfikować treningi, bo wiem z doświadczenia jak długo takie bóle się utrzymują i przeszkadzają w codziennym życiu oraz uprawianiu sportu. Po tygodniu jest już jakoś lepiej. Wybrałem się nawet na basen na małą rehabilitację. Wsiadłem również na rower pokręcić trochę spokojnie na szosie, bo na razie w terenie nie mogę ze względu na ból. Wniosek z tej opowieści jest taki, że jadąc rowerem zawsze trzeba zachować czujność i uwagę, gdyż nawet chwila zamyślenia czy nieuwagi może skończyć się boleśnie. Tu powodem kraksy było niedostosowanie prędkości i hamowanie w skręcie na mokrym drewnianym moście. Ta przygoda skończyła się na szczęście (tylko) na bolesnym obiciu żeber. Mogło być znacznie gorzej. Można jeździć w wiele miejsc biorąc udział w różnych zawodach kolarskich czy jeżdżąc na wyprawy po niebezpiecznych technicznych trasach i szczęśliwie je kończyć, a można także zaliczyć taką "przygodę" na najłatwiejszym fragmencie rekreacyjnej trasy w pobliżu domu. Kolarzu zachowuj zawsze uwagę!
Zakręt na moście na złotowskiej promenadzie, gdzie boleśnie obiłem żebra.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zimowe bieganie.

Nagły atak zimy i słynny orkan „Xavier”, który wywołał sporo zamieszania, zmusiły do zmiany planu treningowego. Każdy zimowy weekend przeznaczam na wspólne „ustawki” ze złotowskimi kolarzami- mastersami. Tym razem wspólnie ze Sławkiem i kolegami: Andrzejem T. oraz Irkiem G. (dobrym kolarzem- obecnie mieszkającym w Niemczech), wybraliśmy się do Jastrowia nad jezioro pobiegać tamtejszymi ścieżkami. Bieg w terenie i śniegu na dystansie ok. 7 km zajął nam około 50 minut i stanowił doskonały trening siłowo- kondycyjny. Powszechnie wiadomo, że dobrze przepracowana zima przynosi efekty w sezonie. 

Niezawodna ekipa po biegu ;), Od lewej: Andrzej T, Irek G. i Ja
...oraz po prawej Sławek
Zapis trasy zapisany w Endomondo. (kliknij w obraz, aby powiększyć)