Akcesoria rowerowe

wtorek, 7 maja 2019

Puck- Jastrzębia Góra: Przylądek Rozewie.

Drugiego dnia naszego majowego weekendu do Pucka, postanowiliśmy z Lidką wybrać się do Jastrzębiej Góry, a konkretnie do Przylądka Rozewie. Miejsce to jest geograficznie najbardziej wysuniętym punktem na północy Polski. Planując trasę nie zauważyłem, żeby biegł tam bezpośredni szlak rowerowy. Wybrałem lokalną drogę asfaltową, która jak się później okazała drogą o dużym natężeniu ruchu samochodów. Za ruchliwą drogą nr 216 biegnącą przez centrum Pucka, skręciliśmy w lewo w kierunku miejscowości Gnieżdżewo. Pogoda znowu nam się udała i było słonecznie, jednak był silny, czołowy wiatr. Jechałem z przodu, a Lidka z tyłu trzymała się blisko mojego koła. Nie było za bardzo czasu na rozmowy i podziwianie widoków ze względu na wspomniany ruch na drodze. Kolejne mijane miejscowości to: Łebcz, Strzelno i Mieroszyno, za którym kawałek drogi jechaliśmy leśną ścieżką. Po blisko 20 km dotarliśmy do Jastrzębiej Góry. Najpierw skierowaliśmy się na Przylądek Rozewie, aby udokumentować zdjęciami nasze dotarcie tutaj. Zamieniliśmy też kilka słów z turystą rowerowym. Nie mogło też zabraknąć gofra i kawy, żeby się zregenerować ;) . Pojechaliśmy też do latarni morskiej, ale nie weszliśmy na nią ze względu na kolejkę turystów. Pojeździliśmy jeszcze po mieście i był czas wracać z powrotem do Pucka. Droga minęła już nam szybko, gdyż było z wiatrem. Dodam, że cieszę się, że mogłem poznać na rowerze nowe dla mnie miejsce, czyli Przylądek Rozewie. A dodatkowo 40 km przejechane w nowym miejscu. Ze swoje strony zachęcam do aktywnego planowania i spędzania urlopu, który w ten sposób jest znacznie ciekawszy od typowego leżakowania na morzem ;) .

Krótka fotorelacja:


Przylądek Rozewie- najbardziej wysunięty na północ punkt Polski.



Bilans kalorii musi się zgadzać ;)


poniedziałek, 6 maja 2019

Półwysep Helski na rowerach. Puck- Hel w tę i z powrotem (100 km).

Przejechanie Półwyspu Helskiego na rowerach miałem w planach już od pewnego czasu. Wykorzystując pierwszy weekend majowy, postanowiliśmy z Lidką plany wprowadzić w życie. Za naszą bazę wypadową obraliśmy Puck, a konkretnie pensjonat u znajomej Pani Kaszubki ;) ,jak ją zwykliśmy nazywać. Ze Złotowa wyjechaliśmy po południu 2 maja. Na miejsce dotarliśmy po około 3 godzinach jazdy z rowerami na dachu auta. Prognozy na następny dzień (piątek) nie były zbyt optymistyczne i dlatego miałem już różne wersje alternatywne jak spędzić ten dzień. Obudziłem się o 6 rano i okazało się, że za oknem była bezchmurna i ładna pogoda, jednak było trochę zimno i wietrznie. Krótka decyzja- jedziemy na Hel, 50 km w jedną stronę, czyli 100 km w tę i z powrotem. Fajnie, czemu nie. Lubię takie dłuższe dystanse. Wyjeżdżamy po godz. 9. Sprawnie przejeżdżamy przez Puck i kierujemy się ścieżką rowerową w kierunku Władysławowa, który leży u nasady Półwyspu Helskiego. Stamtąd już jedziemy szlakiem rowerowym biegnącym wzdłuż szosy. Ten fragment jest łatwy, bo zupełnie płaski. Zarówno na szosie jak i szlaku rowerowym panuje duży ruch- w końcu to najdłuższy weekend w Polsce. Na ścieżce przydaje się dzwonek, gdy mijamy większe grupy turystów. Każdy ładnie nam ustępuje. Jedziemy malowniczym odcinkiem trasy, praktycznie przy samym Bałtyku. Robimy krótką przerwę na tradycyjne małżeńskie selfie. Mijane przez nas kolejno miejscowości to: Chałupy, Kuźnica, Jastarnia i Jurata. Nie zatrzymujemy się. Pozostał jeszcze najdłuższy odcinek na Hel i jak się okazało z najgorszą nawierzchnią na ścieżce- praktycznie nadającą się do MTB.  O dziwo pojawił się nawet na niej kolarz szosowy. Myślę sobie, co on tutaj robi na szosówce na takiej nawierzchni. Są także hopki góra- dół. Jedziemy szybko i Lidka dzielnie nadąża za mną. Trzymamy się kolarza szosowego i w końcu dojeżdżamy na Hel. Zajęło nam to około 2 godz. 30 min. Teraz czas na przerwę i zwiedzanie. Postanawiamy wybrać się na plażę, gdzie na pamiątkowym pomniku kaszubskim można przeczytać: "Hel- początek Polski". Następnie była przerwa na tradycyjnego gofra z bitą śmietaną i kawę, które dodały nam energii. W samym mieście Hel- tłumy ludzi, przez który musimy się przeciskać czego już nie lubię. Czas na powrót znajomą już trasą rowerową. Robimy krótki postój w Jastarni na zdjęcia w porcie jachtowym. Do Pucka wracamy trochę zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Stwierdzam po raz kolejny, że z perspektywy siodełka roweru świat jest ciekawszy, można zobaczyć o wiele więcej i mieć dużo ciekawsze wrażenia. Trasa, którą opisałem oceniam jako dość łatwą i możliwą do przejechania dla każdego średnio aktywnego rowerzysty.
Poniżej fotogaleria:




Hel- początek Polski.



W Jastarni- port jachtowy.


Zapis trasy- Puck- Hel (ok. 50 km w jedną stronę)