Akcesoria rowerowe

niedziela, 29 grudnia 2013

Pożegnanie sezonu 2013 ze złotowskimi Mastersami.

W moich relacjach niejednokrotnie wspominałem, że w soboty i niedzielę odbywam często treningi kolarskie ze złotowskimi Mastersami. Ze wspólnymi treningami różnie bywa, gdyż na "zbiórki" kolarzy stawia się raz mniej, a czasem więcej. Poza tym różne są priorytety tzn. inni chcą w las na mtb, a druga część ma zamiar pościgać się na szosie, gdyż tak właśnie wyglądają treningi, mimo zapewnień, że będzie spokojnie. Tym razem było inaczej. W minioną niedzielę 29 grudnia 2013 r. na zbiórkę przy złotowskim amfiteatrze zjawiła się prawie cała obsada miejscowych kolarzy. To było fajne zdarzenie i warte odnotowania. Zgodnie ustaliliśmy, że pojeździmy szosą. Było dość pochmurno i trochę deszczowo. Ruszyliśmy w kierunku Zalesia. Zrobiliśmy 2 pętle: Węgierce- Krajenka- Złotów. Zrobiliśmy blisko 52 km. Jak zwykle nie zabrakło stałych fragmentów naszych treningów, czyli jazdy wachlarzem, szarpania tempa, ucieczek i szybkich zmian na czele peletonu. Nie zabrakło też ciekawych rozmów na tematy kolarskie i nie tylko ;). To była udana jazda. W ten oto sposób pożegnaliśmy wspólnie kolarski sezon 2013.
Ekipa złotowskich Mastersów na wspólnym treningu. Od lewej: Wiesław Fidurski, Autor bloga (Marek Dereszkiewicz), Andrzej Tomas, Andrzej Karłowicz, Andrzej Durek, Zdzisław Baran i Zbigniew Betscher
...i jeszcze od lewej Bogusław Manikowski. Na zdjęciu brakuje Seweryna Kasprzaka z Jastrowia, który dołączył do nas w Zalesiu
Wspólnie przejechaliśmy trasę Węgierce- Krajenka- Złotów robiąc 2 pętle.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Podsumowanie sezonu 2013- prezentacja.

Poniżej przedstawiam w skrócie moje sportowe podsumowanie sezonu 2013.
Zapraszam do obejrzenia prezentacji.

Kliknij poniżej.





sobota, 21 grudnia 2013

Stłuczone żebra, czyli zawsze zachowaj czujność na rowerze.

W niedzielę 15 grudnia 2013 r. robiąc już "rozjazd" po treningu z mastersami, postanowiłem pojechać złotowską promenadą wokół Jeziora Miejskiego. Jechałem sobie zupełnie wyluzowany, a domu dzieliło mnie ok. 2 km. Dotarłem do mostu od strony amfiteatru. Charakterystyczną cechą tego mostu jest zakręt po środku jego konstrukcji.W momencie skręcania w prawo, tak nagle w mgnieniu sekundy zarzuciło mi przód roweru, że nie zdążyłem nawet pomyśleć i zareagować. Uderzyłem z impetem prawą stroną żeber ciała  w podłoże z drewnianych mokrych desek. Ślizgiem wpadłem w barierkę. Dobrze, że miałem kask na głowie, bo był na nim ślad "szlifu". Dosłownie zatkało mnie, brakowało mi tchu, dusiłem się i tylko charczałem. Przechodzący obok mnie młody przechodzień szybko zareagował, za co dziękuję i zaoferował mi pomoc. Po ok. 2 minutach, gdy wstałem, pozbierałem się i mogłem się w miarę poruszać  powiedziałem, że dam radę. Najgorsze dopiero miało nadejść. Nieprzespana noc z powodu niemiłosiernego, ekstremalnego bólu żeber (kto miał ten wie o czym piszę). Musiałem brać "garściami" silne medykamenty przeciwbólowe, żeby jakoś funkcjonować. Na drugi dzień było jeszcze gorzej. W południe w pracy, gdy leki przestały działać strasznie źle się poczułem, dusiło mnie i najprostsza czynność stanowiła problem. Zalecono mi szybko udanie się na pogotowie do szpitala. Tam po badaniach usg nie wykryto uszkodzeń. Zrobiłem też zdjęcie rtg, które na szczęście nie wykazało złamań. Od lekarza otrzymałem receptę na odpowiednie leki. Szkoda mi było, że muszę przerwać i zmodyfikować treningi, bo wiem z doświadczenia jak długo takie bóle się utrzymują i przeszkadzają w codziennym życiu oraz uprawianiu sportu. Po tygodniu jest już jakoś lepiej. Wybrałem się nawet na basen na małą rehabilitację. Wsiadłem również na rower pokręcić trochę spokojnie na szosie, bo na razie w terenie nie mogę ze względu na ból. Wniosek z tej opowieści jest taki, że jadąc rowerem zawsze trzeba zachować czujność i uwagę, gdyż nawet chwila zamyślenia czy nieuwagi może skończyć się boleśnie. Tu powodem kraksy było niedostosowanie prędkości i hamowanie w skręcie na mokrym drewnianym moście. Ta przygoda skończyła się na szczęście (tylko) na bolesnym obiciu żeber. Mogło być znacznie gorzej. Można jeździć w wiele miejsc biorąc udział w różnych zawodach kolarskich czy jeżdżąc na wyprawy po niebezpiecznych technicznych trasach i szczęśliwie je kończyć, a można także zaliczyć taką "przygodę" na najłatwiejszym fragmencie rekreacyjnej trasy w pobliżu domu. Kolarzu zachowuj zawsze uwagę!
Zakręt na moście na złotowskiej promenadzie, gdzie boleśnie obiłem żebra.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Zimowe bieganie.

Nagły atak zimy i słynny orkan „Xavier”, który wywołał sporo zamieszania, zmusiły do zmiany planu treningowego. Każdy zimowy weekend przeznaczam na wspólne „ustawki” ze złotowskimi kolarzami- mastersami. Tym razem wspólnie ze Sławkiem i kolegami: Andrzejem T. oraz Irkiem G. (dobrym kolarzem- obecnie mieszkającym w Niemczech), wybraliśmy się do Jastrowia nad jezioro pobiegać tamtejszymi ścieżkami. Bieg w terenie i śniegu na dystansie ok. 7 km zajął nam około 50 minut i stanowił doskonały trening siłowo- kondycyjny. Powszechnie wiadomo, że dobrze przepracowana zima przynosi efekty w sezonie. 

Niezawodna ekipa po biegu ;), Od lewej: Andrzej T, Irek G. i Ja
...oraz po prawej Sławek
Zapis trasy zapisany w Endomondo. (kliknij w obraz, aby powiększyć)

poniedziałek, 18 listopada 2013

XIV Bieg Niepodległości w Okonku.

11 listopada, czyli Święto Niepodległości postanowiłem uczcić na sportowo. Z racji tego, że sezon zawodów kolarskich już się zakończył, postanowiłem wziąć udział w biegu na 10 km w Okonku. Ta forma aktywności nie jest mi obca, ale traktuję ją okazjonalnie oraz jako dodatek do treningów przed i po sezonie. Urozmaiconą i ciekawą trasę biegu poprowadzono dobrze znaną mi trasą terenowo- asfaltową na terenie byłego poligonu wojskowego w Okonku. Imprezę oceniam jako sympatyczne spotkanie sportowców na końcówce sezonu. Tym sposobem zaliczyłem 6- te zawody biegowe na dystansie 10 km w 2013 r. Sam wcześniej bym się tego nie spodziewał po sobie jako, że przecież jestem kolarzem.

wtorek, 22 października 2013

"Nasza Sztafeta"- MTB Piła- 19.10.2013

  Pilskie sztafety MTB na stałe wpisały się w kalendarz imprez kolarskich, kończących sezon. Imprezę organizuje z powodzeniem corocznie Piotr Nowacki- właściciel sklepu „Kolarz.pl” w Pile oraz zawodnik i trener „UKS Sportowiec”. Wkład w organizację miał również "Kamelon Team" z Piły.  Sztafeta ma charakter swobodnego spotkania, zabawy kolarskiej, a przy tym stanowi znakomitą okazję do spotkania i podsumowań. Trasę – pętlę o długości ok. 1 km o charakterze XC wyznaczono w pobliżu hali pilskiego MOSiR. Trasa krótka, ale treściwa dla kolarzy i widowiskowa dla kibiców. Do zawodów zgłosiło się 33 osób. Skład 3- osobowych 11 drużyn był losowany, stąd też był to element przypadkowości. Obecni byli zarówno czołowi zawodnicy znani w wyścigów (m.in. Borys Góral- mistrz Polski w XC) jak i amatorzy dopiero stawiający pierwsze kroki w MTB. W mojej drużynie niestety zabrakło „mistrzów” ścigania, a patrząc na inne składy, wiedziałem już przed moim startem, że na podium nie ma za bardzo co liczyć. Tak to już jest w dyscyplinach drużynowych… Warto wspomnieć o smacznym poczęstunku, grillu i gorących napojach jakie zostały zaserwowane kolarzom. Na zakończenie, tradycyjnie odbyło się losowanie atrakcyjnych nagród rzeczowych. Podsumowując pilską "Naszą Sztafetę" MTB, uważam udział w niej za sympatycznie i dobrze spędzony dzień w towarzystwie znajomych kolarzy. Były to już ostatnie formalne zawody kolarskie w sezonie 2013.

"Nasza Sztafeta" liczyła 11 drużyn 3- osobowych
Nad sprawnym przebiegiem zawodów czuwał Piotr Nowacki z Piły.
Trasa miała charakter widowiskowej rundy XC.
To już ostatnie zawody kolarskie w sezonie 2013...
 Poniżej relacja Rafała Przybylskiego:
Relacja na wortalu XC-MTB.info

wtorek, 15 października 2013

Kaszubski Park Krajobrazowy- MTB- 12.10.2013 R.

Październik to miesiąc kończący zawody kolarskie. Stanowi również dobrą okazję do stopniowego roztrenowania, oderwania od rutyny treningowej i jeżdżenia po szlakach, na które nie było czasu w sezonie. W sobotę 12 października 2013 r. wybrałem się ze Sławkiem na Kaszuby w okolice Kościerzyny. To już był trzeci etap naszych wypraw w tamte tereny, o czym można przeczytać na blogu we wcześniejszych relacjach. Zaczęliśmy od Szymbarku (powiat kartuski), gdzie na leśnym parkingu zostawiliśmy auto i wypakowaliśmy rowery. Ruszyliśmy w kierunku pobliskiej Wieżycy, czyli najwyższej góry na Pomorzu (328,7 m n.p.m.). Po dotarciu na szczyt, chwila postoju i pamiątkowe zdjęcie. Niestety tego dnia panowała gęsta mgła, dlatego nie weszliśmy na platformę widokową. Ruszyliśmy dalej trochę improwizując i jadąc bez szczególnego planu. Dodam, że tamtejsze szlaki są oznakowane niestety prawie tylko dla pieszych i „kijkarzy” nordic walking. Ciężko było tam uświadczyć oznaczony szlak dedykowany rowerzystom, pomimo dużego potencjału tychże pięknych terenów. Co zwróciło moją uwagę to fakt, że dużo tamtejszych dróg łączących miejscowości wyłożonych jest betonowymi płytami. To dobre rozwiązanie w tak górzystym terenie. Przebywając tam, faktycznie można poczuć się jak w górach i zrobić porządny trening mtb. Po dotarciu do Chmielna zjedliśmy smaczny obiad w miejscowej restauracji. Mijając kolejne turystyczne miejscowości, w oczy rzucał się brak ludzi na ulicach i w ogóle mały ruch. Jak widać, miejscowości te ożywają dopiero w sezonie. Kolejnym naszym celem były Węsiory, gdzie znajdują się słynne kurhany i kamienne kręgi stworzone przez Gotów. Po przyjęciu dawki energii promieniującej z kręgów, pojechaliśmy leśnymi drogami do Stężycy, a stamtąd asfaltem w kierunku Szymbarku. Ostatni odcinek był dość wymagający kondycyjnie, gdyż przez kilka kilometrów prowadził cały czas asfaltowym, wydawało się, niekończącym się podjazdem. Po dotarciu na miejsce naszego startu, postanowiliśmy na koniec zjechać jeszcze leśną ścieżką pod Wieżycą. Dystans jaki pokonaliśmy tego dnia na Kaszubach wyniósł ok. 81 km. Podsumowując kolejny wyjazd, stwierdzam, że warto było tam pojechać. Dla mieszkańców- kolarzy z północnej Wielkopolski ze względu na stosunkową bliską odległość to doskonały obszar do wykonania efektywnego treningu. Natomiast osoby, które rower traktują bardziej rekreacyjnie również będą zadowolone z urozmaiconego terenu. W przyszłości chciałbym jeszcze tam wrócić. Kto wie, może na Kaszebe Rundzie…
Na szczycie Wieżycy (328,7 m n.p.m)- najwyższej góry Pomorza
Na Kaszubach można poczuć się jak w górach.
W Chmielnie.
W Kamiennym Kręgu ;), czyli ładowanie energią w Węsiorach.
Kaszubska nazwa miejscowości jakby sugeruje napój 40% ;)...
Przejechana trasa liczyła 81 km.

Relacja Sławka w poniższym linku.

poniedziałek, 7 października 2013

Łopuchowo- Finał Grand Prix Wielkopolski w Maratonach MTB- 6.10.2013

W Łopuchowie k/ Murowanej Gośliny 6.10.2013 odbyła się już ostatnia edycja IX GPx Wielkopolski w Maratonach MTB. Mając w pamięci ubiegłoroczny, dobry wynik jechałem tam z dobrym nastawieniem, tym bardziej, że szybki, prosty i łatwy profil trasy odpowiadał mi na kończący się sezon 2013. Zająłem miejsce w I sektorze do startu na dystansie mega liczącego 64 km. Pierwsze kilometry to jazda szosą w peletonie za rozprowadzającym samochodem policyjnym. Była to dobra rozgrzewka do właściwego wyścigu. Po pewnym czasie nastąpił ostry skręt w lewo pod górę. Trzymałem się czołowej grupy, starając się kontrolować sytuację. Noga dobrze podawała na lekkim 29’erze. Za chwilę zaczął się niewielki piaszczysty podjazd. Dwóch zawodników mocno zwolniło i zarzuciło ich na piachu. Stanęli. Zablokowali mi drogę i też stanąłem, a zasadnicza grupa odjechała… Na płaskich zawodach nawet taką chwilową stratę trudno odrobić. Jadąc z 2 kolarzami i jedną kolarką (która woziła się na kole i nie dawała ani jednej zmiany) jechaliśmy szybkim tempem. Wjeżdżając na drugą rundę widziałem jadących asfaltem zawodników z naprzeciwka, co pozwoliło mi ocenić czas potrzebny do nadrobienia. To właśnie na asfaltowym odcinku mocno pociągnąłem przy zmianie, zwiększając znacznie prędkość. Udało się dołączyć do jadących przed nami. Doświadczenia szosowe przydały się ;). Odpocząłem chwilę i znowu zacząłem dawać zmiany, bo tempo uznałem za niezadowalające na tak płaskiej trasie. Zbliżał się jeden z najbardziej piaszczystych fragmentów, typowa „piaskownica”. Przed nią następował ostry skręt w prawo. Tu celowo wysunąłem się na prowadzenie, żeby nikt przede mną nie zablokował mnie w piachu i przeczuwałem, że nasza grupa zaraz się rozsypie. Tak też rzeczywiście się stało. Zostało nas trzech, reszta gdzieś daleko w tyle. Wiedząc, ze nie mogę sobie pozwolić, żeby nas dogonili, prowadziłem nas szybkim tempem. Niestety ci dwaj zawodnicy jakoś nie kwapili się, żeby dać mi zmianę, a jeśli już to zrobili to na krótko, a do tego prędkość spadała. Minąłem jeszcze dwóch znajomych kolarzy, po których widać było już zmęczenie. Wyprzedziliśmy ich. Nie utrzymali się z nami. Zaczął się asfaltowy fragment prowadzący do mety z krótkim podjazdem. Domyślałem się, że dadzą mi „zmianę” niedaleko mety. Tak też się stało. Cóż, tak bywa w tym sporcie… To miło, że jeden z nich podziękował mi za dobrą jazdę i porozmawiałem z nim chwilę. Na mecie spotkałem wielu znajomych wielkopolskich kolarzy. Była to znakomita możliwość do podzielenia się wrażeniami i podsumowania maratonów mtb w sezonie 2013.
WYNIK:
Miejsce (dystans mega): 12 w kat. M3, 33 open

Czas: 2:18:10

WYNIKI (mega)

czwartek, 26 września 2013

I Bieg Leśne Dukty. Lipka 21.09.2013

W sobotę 21 września 2013 wziąłem udział w I Biegu Leśne Dukty w Lipce. Dystans około 5 km poprowadzono w terenie leśnymi ścieżkami. Na starcie stanęło ok. 120 biegaczy. Podczas biegu zmuszony byłem dwa razy zatrzymać się , gdyż rozwiązywała mi się sznurówka z chipem. Skutkiem tego był średni rezultat na mecie Imprezę potraktowałem ulgowo jako aktywne, sympatyczne spędzenie dnia wśród znajomych sportowców. Należy zaznaczyć bardzo dobrą, sprawną organizację biegu, a do tego fakt, że nie pobierano opłaty za udział. Wszyscy uczestnicy biegu otrzymali ładne, pamiątkowe medale oraz ciepły posiłek.

Miejsce: 12 w kat M3, 55 open
Czas: 21:42

WYNIKI

Ekipa przed biegiem :). Od lewej: Sławek, Marek Szweda, Andrzej Tomas, Ja ;)
W akcji ;)
Na uwagę zasługuje bardzo dobra organizacja biegu i panująca atmosfera ;)
W biegu uczestniczył również nasz kolega i wszechstronny sportowiec- Jarek Dopytała (drugi od prawej)

Fot.: archiwum własne, Karol Potapowicz

czwartek, 19 września 2013

VII Mistrzostwa Piły w Kolarstwie Szosowym- 15.09.2013

Na drugi dzień po maratonie mtb w Wieleniu (poprzednia relacja) wybrałem się na Mistrzostwa Piły w Kolarstwie Szosowym. Ze względu na poprzedni dzień ścigania, zmęczenie i brak odpoczynku obawiałem się jaki będzie mój rezultat. Do tego jazdę indywidualną na czas i wyścig ze startu wspólnego organizowano w Pile tego samego dnia. Do czasówki przystąpiłem pełen optymizmu, ale także obaw jak mi pójdzie. Po pierwszych 2 km wiedziałem, że to nie jest to, czego oczekiwałbym po sobie wypoczęty. Jednak mtb w Wieleniu mnie wymęczyło. Mimo wszystko cisnąłem na szosie ile tchu i sił starczyło. Wjechałem na metę nie patrząc na czas przejazdu.
Po 2 godzinach odbył się wyścig ulicami Piły w kategorii amator (4x7 km). Można powiedzieć kryterium uliczne przy zamkniętym ruchu. W zawodach szosowych duże znaczenie ma taktyka, dlatego starałem się zająć dogodną pozycję w peletonie i kontrolować bieżącą sytuację i zachowanie kolarzy. Niestety tuż przed samym startem zaczął padać deszcz, przez co trzeba było zachować dużą ostrożność jadąc ramię w ramię z zawodnikami. Zaczęło się dobrze, trzymałem się w grupie jadąc mocnym tempem. Chwilami byłem zmuszony jechać po pasach i liniach wymalowanych na drodze co przy prędkości blisko 60 km/h w deszczu przyprawiało o stres. Tu nie było miejsca na błędy. Pod koniec pierwszej rundy przy zjeździe do jednego z rond przy hamowaniu zarzuciło mi tyłem roweru. Chcąc wyprowadzić rower z poślizgu byłem zmuszony objechać dookoła rondo, zamiast od razu skręcić w prawo. Do tego zaraz był podjazd. Próbowałem dojść czołową grupę przez całe okrążenie. Jednak jadąc sam, nie mając nikogo do współpracy było to praktycznie niemożliwe do osiągnięcia. I tak też się stało. To właśnie ten incydent z poślizgiem koła wpłynął na wynik mojego rezultatu. Tak to jest właśnie, że w krótkich, szosowych zawodach ulicznych jedno zdarzenie może wyeliminować z walki o podium. Można to porównać do wyścigów xc mtb. Bardzo lubię jeździć i ścigać się na szosie, a udział w Mistrzostwach Piły w Kolarstwie Szosowym był do tego doskonałą okazją.

Jazda indywidualna na czas: 14 miejsce w kat. M3, 68 open, czas: 17:14
Wyścig ze startu wspólnego amatorów: miejsce 15/50, czas: 47:58

Michałki- Wieleń MTB- Jubileuszowa X Edycja- 14.09.2013

Na wrzesień tradycyjnie, zawsze przypada kultowy, najstarszy maraton MTB w Wielkopolsce „Michałki”, który odbywa się corocznie w Wieleniu i Puszczy Noteckiej. Tym razem była to jubileuszowa X edycja. Dla mnie był to siódmy start w tych zawodach, gdyż pierwszy raz byłem tam w 2007 roku. Miłym akcentem było zakwalifikowanie mnie do pierwszego sektora wśród znanych wielkopolskich zawodników, o czym wspominał na swojej stronie internetowej redaktor Piotr Kurek. Łącznie na 3 dystansach: mini, mega i giga wystartowało ok. 500 kolarzy, spośród których spotkałem wielu znajomych tych bliższych i dalszych. Wybrałem dystans mega liczący około 60 km. Tym razem trasę poprowadzono w odwrotnym kierunku. Tradycyjnie pierwsze kilometry to jazda szosą za samochodem policyjnym w kierunku skrętu do lasu w prawo. I tu nagłe zaskoczenie- na przejeździe kolejowym zamknięty szlaban. Kilka minut oczekiwania i heja ;) do przodu szosowym tempem ponad 40 km/h. Po wjeździe w las kilka kałuż z błotem. Kilka osób spanikowało i zaczęło ich rzucać na boki, ktoś się wywrócił. Wymijam ich i staram się systematycznie wyprzedzać i załapać się do szybkiego „pociągu”. 29’er daje przewagę w takich sytuacjach. Jednocześnie czuję, że to nie jest mój dzień, a dyspozycja fizyczna jest niezadowalająca. Nogi są dość ciężkie. Jednak po pewnym czasie rozgrzałem się i było lepiej. Trasa niby łatwa, ale nie dająca ani chwili odpoczynku i momentami z szeregiem interwałów. W całości przejezdna. Do tego podłoże, po którym jedzie się jak po gąbce i które potrafi wyssać siły. Kto jeździł Michałki, ten wie o czym piszę. Na 42 km czuję kryzys i zmęczenie, a do tego zaczynam być wyprzedzany przez zawodników, którzy na punkcie kontrolnym byli 5 minut za mną. Wiem, że nie jest ze mną najlepiej w tym momencie. W pewnej chwili wyprzedza mnie kolarka i kolarz z teamu „N…”. Pomimo zmęczenia, podejmuję decyzję, że muszę dosiąść im koła i jechać z nimi, bo to dla mnie szansa. Teraz albo nigdy. Tempo wzrosło i tak stopniowo wyprzedzamy jadące przed nami osoby. Jako, że staram się współpracować, wychodzę 2 razy na zmianę, ale dla kolarza z „N…” moje tempo chyba było za wolne, bo od razu mnie wyprzedzał. Myślę sobie, ok. w takim razie jadę za wami. Postanawiam za wszelką cenę nie odpaść z „minipociągu”. Nogi są już tak nabite ze zmęczenia, że pojawiają się kurcze. Patrzę na licznik i tylko odliczam kilometry do końca. Ostatni odcinek to znany dojazd do stadionu przez pole pełne nierówności. To kluczowy odcinek przy końcówce tego maratonu. Jeszcze tylko ostatnie okrążenie na stadionie. Wjeżdżam tuż za zawodnikiem, za którym wcześniej jechałem i który pracował na trasie, stąd też nie ścigałem się z nim przy wjeździe na „kreskę” mety. Uzyskujemy jednakowe czasy. Redaktor P. Kurek oznajmia przez mikrofon nasz przyjazd. Schodzę z roweru i przez kilka minut nie mogę się ruszyć, gdyż dostaję potężnych kurczy obu nóg- pierwszy raz w tym sezonie. Tak sobie stoję, pokręcony z bólu staram się rozruszać i jakoś dochodzę do siebie. X edycja Michałków kosztowała mnie wiele wysiłku, ale naprawdę warto było tu przyjechać ze względu na wspaniałą atmosferę tego kolarskiego święta.
Miejsce: 22/64 w kat. M3, 77/196 open (dystans mega)
Czas: 2:40:31

WYNIKI MEGA


W "Michałkach" 2013 uczestniczyło wielu czołowych wielkopolskich zawodników i nie tylko...





Z Rafałem Przybylskim- Redaktorem Naczelnym XC-MTB.info oraz kolegą teamowym.

środa, 4 września 2013

II Bieg Piasta Kołodzieja w Złotowie- 10 km. 1.09.2013

Z racji tego, że lubię aktywność sportową w różnych formach, postanowiłem wziąć udział w tytułowym II Biegu Piasta na 10 km zorganizowanym przez Stowarzyszenie Biegaczy Ziemi Złotowskiej. Bieganie traktuję jako dodatek do treningu kolarskiego i ogólnorozwojowego, dlatego nie nastawiałem się na osiągnięcie wyśrubowanego wyniku. Chciałem również poprawić czas z ubiegłego roku i udało się.Potraktowałem to jako sympatyczne, aktywne spędzenie niedzieli w dobrym towarzystwie sportowców. Trasa wiodła spod Starostwa Powiatowego wprost w kierunku szpitala. Dalej prosto i  dwa okrążenia promenadą nad Jeziorem Miejskim, a następnie powrót. Sympatyczny i motywujący był doping kibiców. Miłym akcentem były ładne, pamiątkowe medale dla wszystkich uczestników biegu, których było blisko 200. Cieszy fakt, że coraz więcej mieszkańców naszego miasta uprawia sport i przejawia aktywność fizyczną. W ostatnim czasie w tej materii dużo zmieniło się na lepsze. Na pewno wywarło na to wpływ wybudowanie wspomnianej promenady, jak również wzrost świadomości społecznej. 
II Bieg Piasta w Złotowie oceniam jako imprezę dobrze zorganizowaną i potrzebną.

Miejsce: 30 w kat. M3, 90 open, czas: 00:46:19, dystans 10 km

WYNIKI

Niedeleko mety ;). Fot. Daniel Wiśniewski
Bieg Piasta zgromadził blisko 200 biegaczy.
Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Wałcz- Grand Prix Wielkopolski w Maratonach MTB- 25.08.2013.

25 sierpnia w Wałczu (woj. zachodniopomorskie) odbyła się kolejna edycja GPx Wielkopolski, cyklu w którym biorę udział w tym sezonie. Hasłem maratonu mtb brzmiało „W cieniu bunkrów” ze względu na pozostałości fortyfikacji z czasów II wojny światowej. Na zawody jechałem z dobrym nastawieniem, gdyż znam od wielu lat tamtejsze tereny, w których jeździłem wielokrotnie. Poza tym profil opracowanej trasy maratonu mi odpowiadał, czyli kondycyjnie i szybko, ale nie całkiem płasko i bez trudności technicznych na zjazdach. Dodam, że tydzień wcześniej byłem na objeździe trasy, gdzie prowadzącym był Tadeusz Korzeniewski- wielokrotny mistrz Polski w przełajach i utytuowany zawodnik mtb. Sam objazd był prawdziwym i mocnym treningiem ;). Wracając do zawodów, tym razem bazę umiejscowiono w samym w Wałczu w odróżnieniu od poprzednich edycji, gdzie było to w Ostrowcu. Wybrałem dystans mega, ok. 60 km. Na starcie stanąłem w pierwszym sektorze zgodnie z klasyfikacją generalną. Miło było usłyszeć siebie wyczytanego przez redaktora P. Kurka, prowadzącego tradycyjnie imprezę ;). Pierwsze 2 kilometry to asfalt, na którym akurat dobrze się czuję w peletonie. Po chwili wjechaliśmy grupą w teren, gdzie było trochę piachu i koleiny. Przez moment zrobiło się trochę nerwowo, gdzie niektórzy mieli chwilę zawahania i zaczęli nagle niepotrzebnie mocno hamować. Dalej piach w lesie, brukowany podjazd i jazda przez pole. Jak się później okazało, w tym miejscu część zawodników została źle pokierowana przez przestawione oznakowanie i nadrobiła kilometrów. Następna część zawodów to już znane mi fragmenty leśnych ścieżek, asfaltów i Bukowa Góra, której stromizna dawała się we znaki. Odcinek- pętlę o długości 10 km należało pokonać dwukrotnie. Po jakimś czasie natrafiłem na wielu zawodników jadących dystans mini, z których mniej doświadczeni zwalniali moje tempo jazdy, szczególnie, gdy rzucało ich na piachu. Systematycznie ich wyprzedzałem, kondycja dopisywała tego dnia. Udało się wyprzedzić jeszcze kilka osób z dystansu mega, za każdym razem spoglądałem na numer zawodnika, żeby wiedzieć z jakiego jedzie dystansu i czy jest dla mnie rywalem. Końcówka to jazda po nasypie dawnej linii kolejowej, okolice bunkrów oraz fragment szosy w Wałczu. Dotarłem do mety! 
 
Czas jazdy: 2:21:14
Miejsce: 8 w kat. M3, 20 open

W klasyfikacji generalnej po Wałczu zajmuję obecnie 6 miejsce w kategorii M3.

WYNIKI MEGA

środa, 21 sierpnia 2013

Borne Sulinowo- Zlot Militarny- trening- 15.08.2013

15 sierpnia korzystając ze świątecznego, wolnego dnia, wybraliśmy się ze Sławkiem i Andrzejem do Bornego Sulinowa. Początek trasy to droga asfaltowa do Lędyczka. Następnie ścieżką- znanym nam od dawna fajnym i szybkim singletrackiem w Dolinie Pięciu Rzek do Okonka. W Okonku udaliśmy się w kierunku byłego poligonu, gdzie przy (zmodernizowanym niedawno punkcie widokowym rozpościera się piękna panorama na rozległe po horyzont wrzosowiska. Pobyt w tym miejscu za każdym razem robi wrażenie ze względu na przestrzenie, czystą naturę i brak cywilizacji. Jazda przez tamtejsze tereny zawsze jest ciekawa i ma w sobie jakąś magię. Po dotarciu do Bornego Sulinowa i zjedzeniu tam smacznego obiadu, udaliśmy się na Zlot Militarny, który się wówczas tam odbywał. Stanowiło to dobrą okazję do obejrzenia różnorakich pojazdów i ekwipunków wojskowych. Jak widać impreza z roku na rok się rozrasta, o czym świadczy liczba uczestników i zwiedzających. Drogę powrotną postanowiliśmy sobie urozmaicić i dlatego przy szosowym wyjeździe z Bornego w stronę Jastrowia skręciliśmy w lewo w leśną drogę. Jadąc poligonowymi drogami przez ciekawy rezerwat przyrody „Diabelskie Pustacie”, mijając bokiem opuszczone miasteczko Kłomino dotarliśmy do Ciosańca. Stamtąd jadąc lasami w okolicach Pniewa dotarliśmy do Borucina. Kolejny etap naszej jazdy to miejscowości: Podgaje, Tęgobór, Kamień, Nowy Dwór z metą w Złotowie. Podsumowując to był udany, aktywnie spędzony dzień. Tempo jazdy umiarkowane, momentami podkręcane interwałami ;), a przy okazji był to długodystansowy, wytrzymałościowy trening. Czas naszej wyprawy z przerwami wyniósł ok. 7 godzin. Dystans 120 km.

 Fotogaleria:

Panorama byłego poligonu i wrzosowisk w pobliżu Okonka
Główni bohaterowie wyprawy do Bornego, od lewej: Andrzej T., Sławek i Ja ;)
Zlot Militarny- Borne Sulinowo obfitował w wiele ciekawych pojazdów i akcesoriów wojskowych
Unikatowy rezerwat przyrody "Diabelskie Pustacie"
Gdzieś na leśnym szlaku na terenie byłego poligonu w Okonku.