Kaszuby to miejsce, które lubię odwiedzać już od kilku lat, szczególnie na rowerze. To piękne tereny, do których warto wracać. Duże znaczenie ma też fakt, że ze Złotowa (północna Wielkopolska) jest tam blisko. Namówiłem Lidkę, żebyśmy tam się wybrali. Planując trasę, skupiałem się na tym, aby była ciekawa, dobrze oznakowana, w miarę łatwa do przejechania i nie była typowym mtb. W ten właśnie sposób znalazłem informacje o Kaszubskiej Marszrucie. Stanowi ona blisko 200 km szlaków rowerowych opracowanych przez powiat chojnicki i pobliskie gminy. Dobrze oznakowane trasy przebiegają przez malownicze tereny Borów Tucholskich. Dużą zaletą Kaszubskiej Marszruty jest odsunięcie rowerowych szlaków od dróg używanych przez samochody. Drogi rowerowe, prowadzone są często po leśnych, szutrowych i miejscami asfaltowych ścieżkach. Zyskało na tym bezpieczeństwo rowerzystów/ kolarzy i komfort jazdy. W miejscach postojowych ustawiono wiaty i mapy tras. Swoją przygodę z Marszrutą zaczęliśmy w Charzykowach koło Chojnic, gdzie dojechaliśmy samochodem z rowerami. Po krótkim ogarnięciu się ruszyliśmy szlakiem czerwonym przez Stary Młyn, Funkę i Bachorze. Byliśmy zachwyceni jazdą piękną i wygodną trasą. Wszystko wyglądało tak jak wcześniej opisywałem. Po drodze mijamy wielu rowerzystów, z którymi wymieniamy pozdrowienia. Docieramy do miejscowości Małe Swornegacie, gdzie jezioro Charzykowskie łączy się z Karsińskim. Teraz chwila przerwy na tradycyjne selfie :). W miejscowości Styporc zbaczamy z trasy w prawo i jedziemy zielonym szlakiem Greenway. Jak się okazuje ten fragment trasy wygląda trochę jak mtb, co oznacza, że jest trochę piachu i korzeni. Jakoś dajemy radę. Piękne widoki dużych jezior rekompensują nam trudy jazdy. W ciekawie brzmiącej miejscowości Kokoszka sprawdzamy gps i wynika, że do naszego celu, czyli miejscowości Swornegacie już blisko. Na miejscu robimy sobie przerwę. Widać, że to miejscowość turystyczna. Wszędzie widać oferty wypożyczenia sprzętu wodnego, kwatery agroturystyczne i stoiska gastronomiczne. Dla ciekawości dodam, że w pobliskim sklepie spożywczym, w kolejce do kasy spotykam Roberta Lisowskiego, głównego organizatora Gryf Maratonu MTB, od którego zaczynałem swoje przygody kolarskie. Zamieniamy kilka zdań w sympatycznej atmosferze. Czas już wracać do Charzykowów. Kierujemy się żółtym szlakiem do Chocimskiego Młyna. Stamtąd jadąc ładną i szybką drogą przez las jedziemy przez Kopernicę i Łukomie. W pewnym momencie mam wrażenie, że trochę zboczyliśmy z trasy. Jedziemy na wyczucie i wspieramy się gps-em. Jedziemy wzdłuż jeziora Charzykowy i wiemy, że już jesteśmy blisko. Końcówka trasy to naprzemienne szutrowe podjazdy i zjazdy. Końcówka to jazda szosą i jesteśmy na miejscu. Na zakończenie wybieramy się jeszcze na przejażdżkę po charzykowskiej promenadzie. To bardzo fajne i ładne miejsce nieustępujące tym z np. nadmorskich miejscowości. Zrobiliśmy rowerami ok. 50 km. Do domu wracamy pełni pozytywnych wrażeń z jazdą po Kaszubskiej Marszrucie. Mam lekki niedosyt, bo w Borach Tucholskich jest tyle do zobaczenia, że jeden dzień to za mało. Postanawiamy jeszcze tu wrócić na kolejne, nowe trasy. Wszystkim kolarzom szczerze polecam. Do zobaczenia na dwóch kółkach, na których można zwiedzić aktywnie wiele pięknych miejsc.
Poniżej krótka fotorelacja:
W Charzykowach na promenadzie. Tutaj rozpoczęliśmy i zakończyliśmy naszą trasę. |
Zapis trasy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz