W
niedzielę 23 września wziąłem udział w Finale Grand Prix
Wielkopolski w Maratonach MTB. Ostatnie zawody, które odbyły
się w Łopuchowie koło Murowanej Gośliny zgromadziły wielu
znanych i dobrych zawodników. A teraz streszczenie ode mnie.
Tradycyjnie wybieram dystans mega (64 km), liczący tutaj 2 pętle po
32 km. Tego dnia rankiem jest zimno, ale za to dopisuje słońce. Mam
szczególną motywację, gdyż są to ostatnie zawody, forma dopisuje
i co ważne płaski, „szosowy” profil trasy mi bardzo odpowiada.
Poza tym chcę przetestować mojego 29’era po zmianie napędu na
2x10. Redaktor Piotr Kurek przeprowadza ze mną krótki wywiad. Około
godz. 10:45 ustawiam się w drugim sektorze startowym na stadionie.
Obok mnie Gizela i kilku znajomych kolarzy, m.in. Wiesław Fidurski
ze złotowskiego „Drogowca”. Sławek startuje 30 min. później
na dystansie mini. Jakoś jestem dziwnie spokojny i nie czuję
charakterystycznego napięcia przed startem do maratonu. Po głośnej
salwie armatniej ruszamy odcinkiem asfaltowym, gdzie udaje mi się
wypracować dość dobrą pozycję. Zimne powietrze pali w płuca.
Systematycznie przebijam się do przodu. Niedaleko z przodu widać
ścisłą czołówkę, w której są byli zawodowi szosowcy. Na
początek nadają naprawdę bardzo mocne tempo. W grupie, w której
jadę niestety nie jesteśmy w stanie ich dogonić, gdyż nie wszyscy
kwapią się do zmian, albo są one bardzo słabe. Szkoda, że nie ma
solidnej współpracy, a samodzielnie nie jestem w stanie tego
dokonać. Gdybym spróbował ucieczki i tak by nic to nie dało, bo
zostałaby natychmiast skasowana. Stąd też jadę w grupie, która
trzyma stałe, mocne tempo. Jedziemy w ok. 8 osób ( w tym 2 z mojego
teamu) po płaskim terenie. Każdy stara się nie odpuścić koła
poprzedzającego kolarza. W kilku miejscach są lekkie wzniesienia i
trochę piachu, czego prawie nie odczuwam. 29’er daje przewagę w
takich momentach. W ten sposób po 42 minutach szybko mija pierwsze
okrążenie. Drugie okrążenie jest jeszcze łatwiejsze, bo wiemy w
których miejscach czego się spodziewać. Przez ostatnie 10 km
każdy zachowuje zdwojoną czujność, co przypomina mi zawody
szosowe. To przez specyfikę płaskiej trasy. Gdzieś odpadają od
nas 3 osoby. Na ostatnim kilkuset metrowym odcinku dojazdowym do
stadionu, jeden z najmłodszych zawodników z naszej grupy, który w
ogóle nie dawał zmian nagle rozpoczyna sprint. Tego się właśnie
po nim spodziewałem. Jeszcze fragment po trawie i wjeżdżam jako
czwarty z grupy. Nawet nie jestem specjalnie zmęczony maratonem,
który minął bardzo szybko. Sprzęt spisał się doskonale.
Podsumowując, osiągnięty wynik był moim najlepszym rezultatem w
cyklu GP Wlkp. w Maratonach MTB w sezonie 2012, z czego powinienem
się cieszyć, ale jednocześnie pozostał pewien niedosyt z powodu
opisywanej słabej współpracy w grupie. Samą imprezę w Łopuchowie
po zawodach, oceniam jako sympatyczne spotkanie w kończącym się
stopniowo sezonie.
Na zawody przyjechało wielu zawodników z całej Wielkopolski, stąd też kolejka do biura zawodów |
Widok z drugiego sektora startowego Start dystansu mega przy salwie armaty Początek zaczął się bardzo szybkim tempem na asfalcie Ostatnie metry przed metą |
Po zawodach trochę pochlapany błotem... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz