Akcesoria rowerowe

poniedziałek, 10 września 2012

Maraton MTB Koło- czyli "jazda w koło w Kole"- 9.09.2012

9 września w niedzielę udałem się do miejscowości Koło (woj. wielkopolskie) na kolejną, siódmą już edycję Bikecross Maraton MTB. Lokalizacja biura zawodów usytuowana bardzo ciekawie w pobliżu średniowiecznego zamku nad Wartą. Miłym dodatkiem był pakiet startowy zawierający bidon, skarpetki kolarskie oraz...wrzos w doniczce.Wybrałem dystans mega (ok.56 km).  Pozycję do startu miałem bardzo dobrą, gdyż startowałem z pierwszego sektora, co zapowiadało także dobry początek zawodów. Teraz po kolei. Po tradycyjnym i ciekawym przedstawieniu poszczególnych zawodników przez redaktora Piotra Kurka, punktualnie  o godz. 11.00 słyszymy sygnał do startu. Pierwsze kilometry to bardzo szybka jazda szutrem po płaskim z odcinkami asfaltowymi i niewielkimi wzniesieniami. Wjeżdżamy w las, gdzie momentami zastajemy znaczne ilości piachu. Cisnę do oporu ile tylko mogę, zadowolony, że trafiłem z formą na dzisiaj. Jadę w mocnej grupie, która później rozpada się na dłuższym piaskowym fragmencie. Gdzieś około 30 km jadąc mocno z  zawodnikiem grupy Taris Sevroll Puszczykowo, zauważam, że jadę znowu tym samym odcinkiem maratonu. Myślę, nie, to niemożliwe, chyba to zmęczenie daje o sobie znać. Jednak rzeczywiście to prawda, mijam znane mi fragmenty. W pewnej chwili z naprzeciwka nadjeżdża zdezorientowana grupa kolarzy. Nie wiedzą jak jechać. Widzimy quada z napisem "koniec wyścigu". Dotarło wtedy do mnie, że już po zawodach i mogę zapomnieć o dobrym wyniku. No nic, jedziemy dalej i po chwili okazuje się, że wspomniany fragment powtarzamy już drugi raz. Dojeżdżam do bufetu, gdzie uzupełniam zapasy. Dostaję informację, że to 36 km, a ja mam już zrobione prawie 50 km. Po prostu "pięknie". Teraz już tylko chcę dojechać spokojnie do mety i zakończyć te zawody. W końcu wjeżdżam na otwarty teren i widzę z daleka zamek oraz bramę mety. Jestem świadomy słabego wyniku przez to błądzenie po zakrętach w lesie. Łącznie przejechałem blisko 69 km, zamiast deklarowanych przez organizatora 56 km. Na mecie spotykam koleżankę Gizelę z Northtec Bike Team, która przyjechała przede mną. Okazuje się, że zajęła I miejsce open wśród kobiet, ale Gizela również jest świadoma tego zamieszania o czym pisze w swojej relacji i że wyniki zostały w pewien sposób zniekształcone oraz wątpliwe w niektórych przypadkach.  Dodam, że wywiązała się nawet dyskusja w tym temacie na portalu społecznościowym fb, a i sami organizatorzy przyznali o problemach z oznakowaniem trasy i poprzekręcanych strzałkach, czemu sprzyjał przebieg trasy. Takich osób jak ja było więcej, co oznacza, że innych spotkały podobne "przygody".
Podsumowując: lokalizacja bardzo ciekawa, organizacyjnie też ok. Fajnie spędziłem czas i spotkałem znajomych kolarzy. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to błądzenie i "jazda w koło w Kole".
Mój wynik: 87 miejsce open, 29 w kat. M3, czas 3:00:32

WYNIKI- mega

Relacja Gizeli


Biuro zawodów usytuowano w pobliżu średniowiecznego zamku nad Wartą
Wyczekiwanie do startu...
Wśród uczestników losowano wiele nagród.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz