Dzień
I- Jazda Indywidualna na czas.
W
pilskich, szosowych zawodach wziąłem udział po raz trzeci. Tym
organizatorzy zlokalizowali je w centrum miasta, dzięki czemu stały
się bardziej medialne i dostępne dla kibiców. Biuro zawodów
ulokowano przy hali sportowej MOSiR-u. A teraz kilka słów ode
mnie. Na sobotnią „czasówkę” (11 km) po Pile przyjeżdżam
prosto z zawodów mtb w Wieleniu. Pierwszy raz zdarza mi się
zaliczyć 2 wyścigi jednego dnia. Spotykam wielu kolegów z
treningów i zawodów szosowych. Widać też znanych czołowych
zawodników w kraju z kategorii elita i masters. Odbieram fajny
pakiet startowy, sprawdzam sprzęt i jadę z kilkoma kolarzami na
rozpoznanie trasy. Zawodnicy startują w odstępach 1- minutowych,
niektórzy z nich mają bardzo wysokiej klasy rowery jak z Pro Touru
i kosmiczne kaski. Mój start zaplanowano na godz. 16.06, to dobrze,
bo przynajmniej odpoczywam po Wieleniu. Przychodzi czas na mnie,
ostatnie odliczanie i jazda po ulicach Piły. Początek to kilka
zakrętów i nawrót przy większym rondzie na ulicy Warsztatowej, po
czym następuje podjazd. Ważne jest umiejętne składanie się w
zakręty, tak aby nie wytracać za dużo prędkości. Momentami jest
to ryzykowne. A tutaj liczy się każda sekunda… Teraz jazda
prostym i gładkim odcinkiem ulicą Koszalińską. Jestem mocno
rozpędzony. Drugi nawrót. Zostało ok. 4 km. Następuje kolejny,
długi podjazd i do tego jeszcze z czołowym wiatrem. Jest ciężko…
Wstaję z siodełka i jadę na twardych przełożeniach. Po pewnym
czasie mijam bramę mety przy hali sportowej. Nie jestem do końca
zadowolony z tej jazdy. Mogło pójść lepiej. To była moja
pierwsza „czasówka” po mieście. Nowe doświadczenie i wrażenia
ciekawe.
Czas-
18:23, 39/82 miejsce open, 9/15 w kat. M3
Dzień
II- Wyścig ze startu wspólnego.
Start
i metę ulokowano na ulicy Mickiewicza. Trasę poprowadzono po 9
rundach o długości 7 km. O godz. 11.30 zgodnie z programem ruszamy
całym peletonem na rundę zapoznawczą trasy, po czym stajemy na
linii startu. Po chwili ruszamy bardzo mocnym tempem. Trzeba bardzo
uważać na początku, bo jadą kolarze o różnych umiejętnościach,
a o wypadek nietrudno. Staram się być czujny szczególnie przy
wejściach w zakręty. Na ulicy Koszalińskiej w pewnym momencie
osiągamy prędkość ponad 70 km/h. Trasa ciekawa, fragmentami
trudna, a przy tym interwałowa. Zakręty o 90 stopni na których
trzeba mocno zwalniać, kilka podjazdów, zjazdów i rond. Tempo i
styl jazdy można porównać do zawodów xc w mtb. Peleton po
pierwszym okrążeniu się rozciąga. Moja część peletonu objeżdża
dookoła prawidłowo duże rondo, które mogliśmy pojechać na
skróty, skręcając od razu w lewo. Ten „błąd” powoduje że
nie możemy dogonić już zasadniczej, czołowej grupy. Jadąc tak
początkowo w około 7 osób dajemy sobie zmiany, do których
niestety nie wszyscy są skorzy. Ja staram się dawać jak
najmocniejsze zmiany, a niektórzy dają takie słabe i krótkie licząc
na przewiezienie się na kole… W momencie przejeżdżania każdego
okrążenia kibice nas dopingują, a spiker komentuje nasz przejazd.
W pozostałych częściach Piły mieszkańcy także nam kibicują. To
fajne uczucie mieć możliwość ścigania się po pustych i
zabezpieczonych przez organizatora ulicach. Gdy zostają do końca 2
okrążenia, zachowuję zdwojoną uwagę, w szczególności na
podjazdach, żeby nikt nie próbował mi odjechać. Kontroluję
sytuację na przedzie. Wiem, że zaraz rozpocznie się sprint i muszę
wykazać się refleksem. Na ostatnich kilkuset metrach następuje
sprint. Cisnę do oporu rzucając na boki rowerem. Słyszę jak
spiker mówi, że wjechałem pierwszy z mojej grupy. Z zajętego
miejsca i czasu jestem średnio zadowolony. Jednakże pierwszy raz
jechałem w tego typu zawodach szosowych, a jego przebieg traktuję
jako nowe doświadczenie. W przyszłym sezonie muszę więcej jeździć
w takich wyścigach. Warto było wziąć udział w dobrze
zorganizowanych Szosowych Mistrzostwach Piły.
|
W pilskich zawodach szosowych wzięło udział wielu znajomych kolarzy |
|
Na czele grupy. |
|
Kibice przy trasie dopingowali kolarzy |
|
Sprint do mety. |