W
Łopuchowie k/ Murowanej Gośliny 6.10.2013 odbyła się już
ostatnia edycja IX GPx Wielkopolski w Maratonach MTB. Mając w pamięci
ubiegłoroczny, dobry wynik jechałem tam z dobrym nastawieniem, tym
bardziej, że szybki, prosty i łatwy profil trasy odpowiadał mi na
kończący się sezon 2013. Zająłem miejsce w I sektorze do startu
na dystansie mega liczącego 64 km. Pierwsze kilometry to jazda szosą
w peletonie za rozprowadzającym samochodem policyjnym. Była to
dobra rozgrzewka do właściwego wyścigu. Po pewnym czasie nastąpił
ostry skręt w lewo pod górę. Trzymałem się czołowej grupy,
starając się kontrolować sytuację. Noga dobrze podawała na
lekkim 29’erze. Za chwilę zaczął się niewielki piaszczysty
podjazd. Dwóch zawodników mocno zwolniło i zarzuciło ich na
piachu. Stanęli. Zablokowali mi drogę i też stanąłem, a
zasadnicza grupa odjechała… Na płaskich zawodach nawet taką
chwilową stratę trudno odrobić. Jadąc z 2 kolarzami i jedną
kolarką (która woziła się na kole i nie dawała ani jednej
zmiany) jechaliśmy szybkim tempem. Wjeżdżając na drugą rundę
widziałem jadących asfaltem zawodników z naprzeciwka, co pozwoliło
mi ocenić czas potrzebny do nadrobienia. To właśnie na asfaltowym
odcinku mocno pociągnąłem przy zmianie, zwiększając znacznie
prędkość. Udało się dołączyć do jadących przed nami.
Doświadczenia szosowe przydały się ;). Odpocząłem chwilę i
znowu zacząłem dawać zmiany, bo tempo uznałem za niezadowalające
na tak płaskiej trasie. Zbliżał się jeden z najbardziej
piaszczystych fragmentów, typowa „piaskownica”. Przed nią
następował ostry skręt w prawo. Tu celowo wysunąłem się na
prowadzenie, żeby nikt przede mną nie zablokował mnie w piachu i
przeczuwałem, że nasza grupa zaraz się rozsypie. Tak też
rzeczywiście się stało. Zostało nas trzech, reszta gdzieś daleko
w tyle. Wiedząc, ze nie mogę sobie pozwolić, żeby nas dogonili,
prowadziłem nas szybkim tempem. Niestety ci dwaj zawodnicy jakoś
nie kwapili się, żeby dać mi zmianę, a jeśli już to zrobili to
na krótko, a do tego prędkość spadała. Minąłem jeszcze dwóch
znajomych kolarzy, po których widać było już zmęczenie.
Wyprzedziliśmy ich. Nie utrzymali się z nami. Zaczął się
asfaltowy fragment prowadzący do mety z krótkim podjazdem.
Domyślałem się, że dadzą mi „zmianę” niedaleko mety. Tak
też się stało. Cóż, tak bywa w tym sporcie… To miło, że
jeden z nich podziękował mi za dobrą jazdę i porozmawiałem z nim
chwilę. Na mecie spotkałem wielu znajomych wielkopolskich kolarzy.
Była to znakomita możliwość do podzielenia się wrażeniami i
podsumowania maratonów mtb w sezonie 2013.
WYNIK:
Miejsce (dystans mega): 12 w kat. M3, 33 open
Miejsce (dystans mega): 12 w kat. M3, 33 open
Witam.
OdpowiedzUsuńSkojarzyłem Twój blog z nazwiskiem w wynikach dlatego piszę :)
Zdecydowanie zasłużyłeś na miejsce przede mną i przed tą drugą osobą z finiszu. Pracowałeś najwięcej przez cały dystans. Końcówkę miałeś tak mocną, że musiałem się spinać ponieważ na ostatnim międzyczasie odjechałeś na kilka sekund a to już było kilkanaście metrów. Później już tylko trzymałem tempo bo odpadnięcie oznaczało mocny spadek i groźbę dojścia przez inną grupę. Także niestety nie byłem już w stanie dać zmiany... Trochę jednak byłem zdziwiony, że na asfalcie ciągnąłeś dalej co zostało wykorzystane. Niezbyt szlachetne to było. To fakt.
Ps. To ze mną rozmawiałeś na mecie :)
Pozdrawiam i do zobaczenia.
Cześć.
UsuńDzięki za komentarz :). Wiadomo taki to sport, że zawsze jest mocny finisz jak jest kilku kolarzy, a że to był płaski profil trasy to tym bardziej. Dobrze pracowałeś na trasie i pomagałeś co doceniam :). Żeby więcej było takich kolarzy. Samemu ciężko by było. Na drugim okrążeniu jakoś wstąpiły we mnie nowe siły, jak zobaczyłem jadących z naprzeciwka, że są do dogonienia, różnice się zmniejszały (widać jakie mieliśmy miejsca na międzyczasach). Na asfalcie pocisnąłem, bo też dużo jeżdżę na szosie, co się przydało. Tamten kolarz co z nami jechał, dawał trochę za wolne zmiany wg. mnie, dlatego wolałem poprowadzić, bo obawiałem się, żeby nie doszli nas ci z tyłu, a byli niedaleko. Dzięki za dobrą jazdę! Pozdrawiam :)