Akcesoria rowerowe

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Maraton szosowy w Kołobrzegu- 11.08.2012

 11 sierpnia wziąłem udział po raz drugi w zawodach szosowych w tym sezonie. W kołobrzeskim maratonie startowałem przez minione 2 lata, wówczas na dystansie 90 km. Z racji tego, że zacząłem jeździć dłuższe dystanse wybrałem mega, czyli 170 km. Moja grupa liczyła 10 kolarzy. Wystartowaliśmy jako pierwsi na mega o godz. 9.10. Od razu praktycznie została nas tylko czwórka, tak wysokie narzuciliśmy tempo. Gdy dałem zmianę w mieście miałem przez chwilę na liczniku 53 km/h. Pomyślałem, że będzie dobrze, bo noga podaje po urlopie treningowym w Szwajcarii. Za miastem dało się odczuć silny wiatr jak to zwykle w Kołobrzegu. Trzeba było ustawiać się w wachlarz, tak żeby jadący z tyłu miał jeszcze miejsce do osłony. Ustaliliśmy, że będziemy się zmieniać na krótko, aby tempo było wysokie i nie spadało. Dochodziliśmy zawodników startujących przed nami na giga. Na jednym z bufetów zatrzymał się jeden z nas i została nas już tylko trójka: zawodnik ze Szczecina, Warszawy i ja. Znam ich z maratonów szosowych i mogłem być pewny, że pojedziemy mocno przy dobrej współpracy. W pewnym momencie jechaliśmy wspólnie z czołówką z giga. Wprowadziło to trochę zamieszania, było „czarowanie”, wyprzedzanie, trochę nerwowości itp. W końcu na rozjeździe odłączyli się od nas na swój dystans i znowu jechaliśmy sami. Zaczęły się już kończyć zapasy płynów i żywności, dało się odczuć zmęczenie. Ustaliliśmy zgodnie, że staniemy na najbliższym bufecie. Tak też zrobiliśmy na 120 kilometrze. Batonik i kawałek ciasta mogą zdziałać jednak cuda. Odzyskałem na nowo siły. Mając w pamięci Gorzów cisnąłem do ostatnich chwil do oporu nie pozwalając sobie na chwile zwątpienia. Zacząłem odliczać do końcówki. Nogi już były „nabite” od wysiłku. Na ostatnim podjeździe dostałem lekkiego kurczu uda i łydki, a za kilka minut ukazała się meta, tym razem usytuowana przed wjazdem do centrum miasta. Na mecie podziękowania i gratulacje z chłopakami za pokonanie wspólnie 170 km trasy od samego początku razem. Osiągnięty wynik 3 miejsce w kat. M3, 7 open, czas: 4:53:57. Z udziału w zawodach jestem zadowolony, tym bardziej, że było to dla mnie pierwsze miejsce na podium odkąd jeżdżę na szosie i to na takim dystansie. Do tego dopisała kondycja. W maratonie na dystansie 90 km startowali też znajomi koledzy szosowcy: Andrzej Karłowicz ze Złotowa, Adam Łucarz z Berlina i Maciej Zenka z Münster.

Z kolegami szosowcami, od lewej: Adam Łucarz, Maciej Zenka i ja.
Na chwilę przed startem...
Gdzieś w trasie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz