Kolejna edycja Bikecross Maratonu MTB, tym razem w Ostrowcu k. Wałcza minęła pod znakiem żaru lejącego się z nieba i awarii sprzętu. Trasa znana jeszcze z lat ubiegłych, pasowała mi swoim profilem. Startowałem na dystansie mega 80 km (2 pętle x 40 km). Pierwszy raz zdecydowałem się zabrać ze sobą bukłak z wodą, co było dobrym posunięciem. Początek zapowiadał się całkiem dobrze, jechałem mocno w grupie kolegów kolarzy. Jednakże na 24 km posłuszeństwa odmówił mój rower. Mianowicie pękła linka przedniej przerzutki, do tego zablokował się łańcuch oraz tylna przerzutka. Około 5 minut "walczyłem" z defektem. W końcu postanowiłem jechać dalej na najwolniejszym biegu, znowu tracąc czas. Przez kilka kilometrów wyprzedzały mnie grupy kolarzy. Nie dając za wygraną podczas jazdy próbowałem podkręcić linkę z tyłu oraz odblokować łańcuch. Udało się nareszcie! Rower "ożył" i dało się normalnie kontynuować jazdę. Mając świadomość, że już dużo czasu straciłem i nie dogonię mojej grupy, pocisnąłem mocno dalej. Upał niemiłosiernie dawał się we znaki. Połowa drugiego okrążenia to była już nuda i wyczekiwanie końca zawodów z powodu pogody. Jechałem samotnie coraz szybko wyprzedzając wycieńczonych kolarzy. W końcówce odrobiłem trochę poniesionych strat. Czas jazdy: 3:32:58, 16 miejsce w kat. M3, 49 open. Na zakończenie dodam, że była to mile spędzona niedziela w dobrym towarzystwie znajomych kolarzy.
|
Przed startem w towarzystwie koleżanki kolarki Gizeli Rakowskiej |
|
Już po zawodach. Szkoda, że zawiódł sprzęt. | | | | | | | | | |
|
Sławek zajął III miejsce w kat. M3 na dystansie mini. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz