Akcesoria rowerowe

piątek, 31 sierpnia 2012

Alpejski urlop 2012- relacja

Zapraszam do przeczytania mojej relacji z wyjazdu we francuskie i szwajcarskie Alpy latem 2012 roku.
Relacja została opublikowana na wortalu XC-MTB.info dzięki uprzejmości redaktora naczelnego Rafała Przybylskiego i została podzielona na części (proszę kliknąć poniżej w wybrany link).

CZEŚĆ 1. Alpejski urlop

CZĘŚĆ 2. Alpejski urlop

CZĘŚĆ 3. Alpejski urlop









poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Maraton MTB- Hermanów 26.08.2012

Na drugi dzień po wyścigu szosowym (poprzedni artykuł) wybrałem się do Hermanowa (gm. Żerków) na maraton MTB.  Zawody usytuowane przy folwarku konnym były szeroko anonsowane w mediach jako duże wydarzenie sportowe w Wielkopolsce. Organizator ten sam, który organizował w czerwcu maraton w Czarnkowie Jadąc na zawody, po drodze z Poznania zabrałem Gizelę. Dotarliśmy na miejsce w samą porę, gdyż po chwili do rejestracji ustawiła się długa kolejka, a jej obsługa szła dość opornie.
Rejestracja do zawodów

Niestety nie było obiecywanych w regulaminie "pakietów startowych". Trudno- wszak nie jeździ się dla pakietów, ale należałoby dotrzymać słowa. Nie uzyskałem także odpowiedzi na zadane mailem i przez FB pytanie o profil trasy. Wybraliśmy dystans mega, czyli 54 km.

Po rejestracji czas na złożenie rowerów, sprawdzenie czy wszystko działa jak należy i ostatni posiłek przed startem. Trochę obawiam się o pogodę, ale bezpodstawnie, bo warunki były w sam raz do ścigania.

Na zawody przyjechało wielu zawodników, w szczególności wielkopolskich.
Ostatnie minuty przed startem do maratonu.
Ruszamy punktualnie o godz. 11.00 ze środka sektora mega. Rafał Przybylski z wortalu XC-MTB.info życzy mi powodzenia, a ja mu również. Tempo od razu szybkie, po chwili asfaltowy podjazd, co mi jako szosowcowi bardzo odpowiada. Systematycznie wyprzedzam grupy kolarzy i rzędy osób z jednej, to z drugiej strony. Jestem zaskoczony, że noga tak dobrze podaje dzisiaj, a to przecież drugie zawody dzień za dniem. Początek trasy w miarę płaski, leśne i polne ścieżki, co daje czas na złapanie rytmu. Im dalej, tym coraz ciekawiej, co miło mnie zaskakuje jak na wielkopolską trasę. Jedziemy m.in. przez wąwozy, singletracki leśne, piaszczyste fragmenty i długie asfaltowe podjazdy.

Trasa była bardzo urozmaicona i ciekawa.

Bardzo fajnym urozmaiceniem była sekcja XC w Żerkowie wytyczona na pewnym odcinku po głazach. Niosę rower i od razu przypomina mi się alpejski urlop ;) ... Fragment "piaskownicy" zjeżdżam, ale rzuca mną na boki. Następuje znowu fragment asfaltowy na którym mocno przyspieszam i doganiam zawodników jadących przede mną. Doświadczenie szosowe jednak się przydaje. Trafiam do dość mocnej grupy, w której dajemy sobie zmiany, co pozwala zyskać czas przy jeździe pod wiatr. Jedziemy dawnym nasypem kolejowym, porośniętym trawą. Po pewnym czasie słyszymy informację, że pozostał tylko kilometr do mety. Jeszcze tylko parę zakrętów w lesie przed folwarkiem konnym, kawałek pola. Wjeżdżam szybko na metę, na której redaktor Piotr Kurek zapowiada mój przyjazd, dodając parę zdań o mnie :). Później przyjeżdża Gizela, która też została wyczytana i zdobyła podium na 2 miejscu w swojej kategorii K2.

Tuż przed metą.
Mój wynik: 31 miejsce open, 13 w kat. M3, czas: 2:18:12

WYNIKI

Z Gizelą- po zawodach.
W Hermanowie reprezentowałem wortal XC-MTB.info, którego szefem jest Rafał Przybylski
Gizela zajęła 2 miejsce w kat. K2

Podsumowując, mogę stwierdzić, że warto było wziąć udział w zawodach MTB w Hermanowie. Trasa zaskoczyła mnie pozytywnie swoją różnorodnością, a do tego była dobrze oznakowana. To była miło i fajnie spędzona po kolarsku niedziela.

Fot.: archiwum własne, Datasport, Jacek Głowacki, Marek Salamon


Podium na maratonie szosowym- Łobez 25.08.2012

25 sierpnia wziąłem udział w kolejnym maratonie szosowym tego sezonu, mianowicie VII Łobeskim Maratonie Rowerowym. Jako, że jeżdżę dłuższe dystanse, wybrałem mega (135 km). Start i metę usytuowano w Radowie Małym koło Łobza (woj. zachodniopomorskie). Nasza 10- osobowa grupa wystartowała punktualnie o godz. 8.45. Już po kilku kilometrach, na pierwszym, większym podjeździe dokonała się selekcja. Na przodzie zostało nas tylko dwóch: zawodnik z Częstochowy- Piotr Górniak i ja. Kolega z którym przyszło mi jechać okazał się bardzo mocny i od razu podjęliśmy współpracę, dając sobie solidne zmiany do końca maratonu. Tempo jazdy było naprawdę konkretne. Kondycja tego dnia naprawdę dopisywała i czułem moc. Regularnie wyprzedzaliśmy zawodników startujących przed nami, a żaden z nich nie zdołał się utrzymać nam na kole.Tak we dwójkę zgodnie jechaliśmy ponad 60 km, kiedy do dogoniliśmy dwóch zawodników. Zaproponowaliśmy im wspólną jazdę. Przystali na to i przyłączyli się do nas, co pozwoliło nam naprawdę mocno kontynuować jazdę. Trzeba tutaj dodać, że trasa była naprawdę ciekawa i urozmaicona w pagórki, dłuższe podjazdy i szybkie odcinki płaskie. Na pewno nie było nudno, a maraton minął b. szybko. W Radowie na ostatnich kilkuset metrach zawodnik z Częstochowy zaczął mocno finiszować. Wjechałem na metę tuż za nim o dosłownie ułamek sekundy. Po chwili pogratulowaliśmy sobie dobrej jazdy i rzetelnej współpracy. To był naprawdę udany maraton szosowy, najlepszy jak dotąd w tym sezonie i w ogóle dla mnie w mojej karierze kolarskiej, gdy dowiedziałem się, że zająłem II miejsce open.
WYNIK: 2 miejsce open, 2 miejsce w kat. M3, czas jazdy: 03:46:35.35, dystans 137 km.

WYNIKI

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

BikeCross Maraton MTB- Ostrowiec k. Wałcza- 19.08.2012

Kolejna edycja Bikecross Maratonu MTB, tym razem w Ostrowcu k. Wałcza minęła pod znakiem żaru lejącego się z nieba i awarii sprzętu. Trasa znana jeszcze z lat ubiegłych, pasowała mi swoim profilem. Startowałem na dystansie mega 80 km (2 pętle x 40 km). Pierwszy raz zdecydowałem się zabrać ze sobą bukłak z wodą, co było dobrym posunięciem. Początek zapowiadał się całkiem dobrze, jechałem mocno w grupie kolegów kolarzy. Jednakże na 24 km posłuszeństwa odmówił mój rower. Mianowicie pękła linka przedniej przerzutki, do tego zablokował się łańcuch oraz tylna przerzutka. Około 5 minut "walczyłem" z defektem. W końcu postanowiłem jechać dalej na najwolniejszym biegu, znowu tracąc czas. Przez kilka kilometrów wyprzedzały mnie grupy kolarzy. Nie dając za wygraną podczas jazdy próbowałem podkręcić linkę z tyłu oraz odblokować łańcuch. Udało się nareszcie! Rower "ożył" i dało się normalnie kontynuować jazdę. Mając świadomość, że już dużo czasu straciłem i nie dogonię mojej grupy, pocisnąłem mocno dalej. Upał niemiłosiernie dawał się we znaki. Połowa drugiego okrążenia to była już nuda i  wyczekiwanie końca zawodów z powodu pogody. Jechałem samotnie coraz szybko wyprzedzając wycieńczonych kolarzy. W końcówce odrobiłem trochę poniesionych strat. Czas jazdy: 3:32:58, 16 miejsce w kat. M3, 49 open. Na zakończenie dodam, że była to mile spędzona niedziela w dobrym towarzystwie znajomych kolarzy.
Przed startem w towarzystwie koleżanki kolarki Gizeli Rakowskiej
Już po zawodach. Szkoda, że zawiódł sprzęt.
Sławek zajął III miejsce w kat. M3 na dystansie mini.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

BikeCross Maraton MTB- Suchy Las- 12.08.2012

Do maratonu mtb w Suchym Lesie przystąpiłem na spokojnie bez napinania się z uwagi na trud maratonu szosowego z dnia poprzedniego (czytaj poprzedni artykuł). Jak zwykle w tym sezonie wybrałem dystans mega (2 okrążenia tj. 66 km), żeby zebrać punkty do klasyfikacji generalnej. Na miejscu spotkałem Sławka i tradycyjnie znajomych kolarzy z tego cyklu, w tym koleżankę Gizelę R. z Northtec Team, z którą ustawiłem się w pierwszym rzędzie drugiego sektora. Parę zdjęć przed startem i wyczytywanie zawodników przez prowadzącego imprezę redaktora P. Kurka. Chwilę później, taśma w dół, odliczanie i start za wozem policyjnym, który nas rozprowadził przez miasto. Następnie wjeżdżamy w wąską ścieżkę. Trasa taka jakie lubię, czyli płaska i pozwalająca osiągać wysokie prędkości: asfalt, szuter i leśne ścieżki. Na fragmentach szosowych miałem możliwość się wykazać. Teren trochę zaskoczył dużą ilością błota i kałuż, a Suchy Las okazał się tego dnia mokry. Dużą frajdę sprawiało pokonywanie 29’erem odcinków błotnych i zakrętów. Jechał stabilnie jak czołg, tam gdzie innych rzucało. Pierwszą pętlę jechało mi się bardzo dobrze na najwyższych obrotach w mocnej grupie, co dobrze rokowało na dalszą część przebiegu zawodów. Specyfika tego typu trasy powoduje, że nie ma za bardzo miejsc na odpoczynek. Jechaliśmy zgodnie, dając sobie zmiany jak na szosie. Niestety na pierwszych kilometrach drugiego okrążenia, zacząłem odczuwać kryzys z powodu kumulacji narastającego zmęczenia. Kolarze z grupy mi odjechali. Miałem wrażenie, że moje nogi to ołowiane bloki. Jechałem coraz ciężej i ciężej, a do tego jeszcze w dłoń użądliła mnie osa. Zaczęli mnie doganiać pojedynczy zawodnicy. Jeszcze tylko ostatni odcinek w lesie i zjazd do mety… Nareszcie. Wspomnę, że w ramach omawianych zawodów były rozgrywane oficjalne Mistrzostwa Wielkopolski w Maratonach MTB. Wynik: 21 miejsce w kat. M3, 68 open (na 146 sklasyfikowanych), czas: 2:33:54.
P.S. Jak ciekawostkę dodam, że znalazłem się w roli głównej na okładce folderu promocyjnego Gminy Suchy Las, co stanowi dla mnie miły akcent tej imprezy. Hasło folderu „wypoczywaj aktywnie!” dobrze tu pasuje ;).
Fot. xc-mtb.info, archiwum własne, Gmina Suchy Las

Na linii startu w pierwszym rzędzie drugiego sektora.
Maraton w Suchym "mokrym" Lesie dosyć wymęczył mnie i sprzęt.
Ku miłemu zaskoczeniu znalazłem się na okładce folderu promocyjnego Gminy Suchy Las :)

Maraton szosowy w Kołobrzegu- 11.08.2012

 11 sierpnia wziąłem udział po raz drugi w zawodach szosowych w tym sezonie. W kołobrzeskim maratonie startowałem przez minione 2 lata, wówczas na dystansie 90 km. Z racji tego, że zacząłem jeździć dłuższe dystanse wybrałem mega, czyli 170 km. Moja grupa liczyła 10 kolarzy. Wystartowaliśmy jako pierwsi na mega o godz. 9.10. Od razu praktycznie została nas tylko czwórka, tak wysokie narzuciliśmy tempo. Gdy dałem zmianę w mieście miałem przez chwilę na liczniku 53 km/h. Pomyślałem, że będzie dobrze, bo noga podaje po urlopie treningowym w Szwajcarii. Za miastem dało się odczuć silny wiatr jak to zwykle w Kołobrzegu. Trzeba było ustawiać się w wachlarz, tak żeby jadący z tyłu miał jeszcze miejsce do osłony. Ustaliliśmy, że będziemy się zmieniać na krótko, aby tempo było wysokie i nie spadało. Dochodziliśmy zawodników startujących przed nami na giga. Na jednym z bufetów zatrzymał się jeden z nas i została nas już tylko trójka: zawodnik ze Szczecina, Warszawy i ja. Znam ich z maratonów szosowych i mogłem być pewny, że pojedziemy mocno przy dobrej współpracy. W pewnym momencie jechaliśmy wspólnie z czołówką z giga. Wprowadziło to trochę zamieszania, było „czarowanie”, wyprzedzanie, trochę nerwowości itp. W końcu na rozjeździe odłączyli się od nas na swój dystans i znowu jechaliśmy sami. Zaczęły się już kończyć zapasy płynów i żywności, dało się odczuć zmęczenie. Ustaliliśmy zgodnie, że staniemy na najbliższym bufecie. Tak też zrobiliśmy na 120 kilometrze. Batonik i kawałek ciasta mogą zdziałać jednak cuda. Odzyskałem na nowo siły. Mając w pamięci Gorzów cisnąłem do ostatnich chwil do oporu nie pozwalając sobie na chwile zwątpienia. Zacząłem odliczać do końcówki. Nogi już były „nabite” od wysiłku. Na ostatnim podjeździe dostałem lekkiego kurczu uda i łydki, a za kilka minut ukazała się meta, tym razem usytuowana przed wjazdem do centrum miasta. Na mecie podziękowania i gratulacje z chłopakami za pokonanie wspólnie 170 km trasy od samego początku razem. Osiągnięty wynik 3 miejsce w kat. M3, 7 open, czas: 4:53:57. Z udziału w zawodach jestem zadowolony, tym bardziej, że było to dla mnie pierwsze miejsce na podium odkąd jeżdżę na szosie i to na takim dystansie. Do tego dopisała kondycja. W maratonie na dystansie 90 km startowali też znajomi koledzy szosowcy: Andrzej Karłowicz ze Złotowa, Adam Łucarz z Berlina i Maciej Zenka z Münster.

Z kolegami szosowcami, od lewej: Adam Łucarz, Maciej Zenka i ja.
Na chwilę przed startem...
Gdzieś w trasie...