2 maja 2018 roku podczas długiego, majowego weekendu, postanowiliśmy z Lidką wybrać się po raz kolejny na szlaki Kaszubskiej Marszruty. Bywaliśmy już tam wcześniej kilkukrotnie i wiemy, że warto tam wracać. Lubimy tam jeździć, gdyż mamy tam naprawdę blisko z północnej Wielkopolski. Dla przykładu ze Złotowa, gdzie mieszkamy to 60 km i około godzina jazdy. Tytułowe szlaki stanowią sieć dobrze oznakowanych dróg szutrowych i asfaltowych, okalających Park Narodowy Bory Tucholskie. Do celu, czyli miejscowości Charzykowy koło Chojnic udaliśmy się samochodem, na którego dachu przewieźliśmy rowery. Tego dnia była słoneczna i bezwietrzna pogoda. Wybraliśmy czerwony szlak i skierowaliśmy się w kierunku Funki. Nadmienię, że osobom, które pierwszy raz tam pojadą szczególnie ten odcinek na pewno się spodoba z uwagi na dobrą drogę poprowadzoną w urozmaiconym terenie leśnym. Mijamy rowerzystów, z którymi wymieniamy pozdrowienia. Dalej jedziemy przez Bachorze i Małe Swornegacie, gdzie znajduje się most zwodzony i łączą się dwa jeziora: Charzykowskie i Karsińskie. Przejeżdżamy przez Chociński Młyn i docieramy do Swornychgaci, gdzie robimy krótką przerwę i posilamy się. Jadąc leśnymi drogami kierujemy się w kierunku Brus. Przed samymi Brusami (Brusy Jaglie), warto odwiedzić Chatę Kaszubską, które to miejsce jest bardzo przyjazne rowerzystom. Tak też zrobiliśmy tym razem. W miejscu tym można poznać bogatą kulturę Kaszub jak również spróbować lokalnych specjalności. Opuszczając Brusy skierowaliśmy się w kierunku miejscowości Kosobudy, za którymi oznakowanie "Marszrut" było już słabe, a przy tym wymagało skupienia oraz nawigowania gps-em. Wjechaliśmy na szlak zielony. Drogi gruntowe wiodące przez pola i łąki były słabej jakości i momentami miałem wątpliwości co do dobrego kierunku jazdy, ale jechaliśmy dobrze bez pomyłek. Gdy dojechaliśmy do miejscowości Giełdoń, rozpoczęły się przed nami oszałamiające i przygnębiające widoki powalonych tysięcy drzew na wielkim obszarze. Były to też okolice Rytla, gdzie jak wiadomo wielka siła huraganu dokonała zniszczeń lasów i domów. Mając takie widoki przez kilkanaście kilometrów minęliśmy zaporę w Mylofie, gdzie hoduje się pstrągi i dotarliśmy do Kłodawki, gdzie zrobiliśmy mały postój na uzupełnienie energii. Dalej ruszyliśmy prosto w kierunku Chojnic. Szlak momentami wykonany był z polbruku.W sumie ten odcinek był mało ciekawy. Byliśmy już dość zmęczeni i mało rozmawialiśmy. Z Chojnic dobrze oznakowaną ścieżką rowerową dotarliśmy do Charzykowów. W ten sposób zrobiliśmy blisko 80 km pętlę po szlakach Kaszubskiej Marszruty. Z przerwami w spokojnym tempie zajęło nam to niecałe 5 godzin. W samych Charzykowach poszliśmy na zasłużone gofry i kawę, a także na spacer po promenadzie i porcie. Wszystkim, którzy jeszcze wahają się nad odwiedzeniem na rowerze południowych Kaszub, szczerze polecam tamtejsze tereny i oczywiście szlaki Kaszubskiej Marszruty. Do zobaczenia na trasie :)
|
W Swornychgaciach. |
|
Jedziemy w kierunku Brus. |
|
W Chacie Kaszubskiej- Brusy Jaglie, miejscu przyjaznym rowerzystom. |
|
Okolice Giełdonia i Rytla. Zniszczenia dokonane przez huragan robią duże wrażenie. |
|
Ogromne zniszczenia pozostają do dzisiaj widoczne. |
|
Szlaki Kaszubskiej Marszruty są dobrze rozwinięte w infrastrukturę dla cyklistów. |
|
Rowery już na dachu auta, czyli dotarliśmy z powrotem do Charzykowów. |
|
W porcie jachtowym w Charzykowach. |
|
Zapis trasy (kliknij, aby powiększyć) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz